Renesans przeżywało wówczas ukute wiek wcześniej przez Tholesteina Veblena określenie „klasa próżniacza”, bo też ostentacyjne formy konsumpcji coraz bardziej zaczęły dominować w naszym życiu. Tyle, że o ile na początku XX wieku modne były „wyprawy do wód” i spędzanie czasu na tarasach zakopiańskich willi, o tyle w wieku XXI zbiorową podróżniczą wyobraźnię zdominowały palmy i błękitny ocean – gdzieś na antypodach najlepiej, a nad Morzem Śródziemnym w praktyce, no i śmiganie na nartach najchętniej powyżej 2 tys. metrów nad poziomem morza. Ze śmiganiem nie należało przesadzać. Z grzańcem w górskich schroniskach wypadało…
Turystyka w XXI wieku stała się jedną z największych branż biznesowych na świecie. W 2018 roku, według danych Światowej Organizacji Turystyki Narodów Zjednoczonych, turyści na całym świecie odbyli 1,4 miliarda podróży, o 6 proc. więcej niż rok wcześniej i… pułap 1,4 miliarda osiągnęli 2 lata wcześniej niż przewidywano w najśmielszych biznesowych prognozach. Turystyka przynosi niemal 10 proc. światowych przychodów, zatrudnia niemal 300 milionów pracowników – czyli mniej więcej co dziesiąta osoba pracuje właśnie w turystyce.
Dlaczego? Co w nas siedzi, że zamiast przysypiać na fotelu spokojnie we własnym domu z ciepłym łóżkiem, z ulubionymi kanałami w telewizji, potrawami, które znamy i lubimy i znajomymi o których wiemy dużo, tłuczemy się po świecie i jeszcze płacimy za to kupę kasy? Pytanie wówczas wydało mi się absurdalnie banalne, bo przecież podróżowanie po prostu jest fajne.
Jednak kiedy postarałam się na nie serio odpowiedzieć, skończyło się na powstaniu książki „Leksykon szczęśliwych podróży” – zbioru opowiastek z wybranych miejsc, które odwiedziłam realizując telewizyjny program podróżniczy. Wkrótce jednak – kiedy program się skończył – okazało się, że od podróżowania jestem po prostu uzależniona. Realizując program i budząc się co kilka tygodni w innym miejscu myślałam – kiedy to wariactwo się skończy i wreszcie posiedzę w domu, pospotykam się z przyjaciółmi i będę znała adresy knajp w Warszawie równie dobrze jak w Nairobi. Nic z tego.