Życie od nowa

To była ruina. Ale kiedy wszedłem na górę i zobaczyłem widok na jezioro, wiedziałem, że w tej ruderze będzie nasz dom i nasza przyszłość – mówi Marek Gul, właściciel hotelu Stary Młyn Strzeszyn na Pojezierzu Drawskim. Nie on jeden postanowił zainwestować w tego rodzaju biznes.

Publikacja: 27.11.2019 12:00

Życie od nowa

Foto: sukces.rp.pl

Boom na rynku usług hotelarskich trwał i trwać ma. Dwaj finansiści, wcześniej pracownicy banku, postanowili zająć się właśnie tą branżą. Powody mieli inne. Dla jednego z nich hotele stały się swoistym przedłużeniem dotychczasowej kariery i drogą do skapitalizowania atrakcyjnej niszy rynkowej, dla drugiego – nowym sposobem na życie.

Artur Kozieja (50 lat) odszedł z bankowości w 2017 roku, bo, jak sam mówi, zaczął dostrzegać symptomy wypalenia zawodowego. Na emeryturę było stanowczo za wcześnie, ale bardzo chciał zająć się czymś innym. Przesądziły rodzinne tradycje.  

Na początku lat 80. rodzice otworzyli Chatę za Wsią, niewielki hotelik pod Karpaczem. Od początku byłem nieformalnym inwestorem i dyrektorem finansowym. Można powiedzieć, że wróciłem do korzeni.   

Pierwsze lata transformacji przyniosły rozbudowę Chaty o dodatkowe pokoje, zaplecze konferencyjne i basen. Stan posiadania rodziny Koziejów poszerzył się także o dwie nowe inwestycje: hotel Karczowiska niedaleko Lubina oraz obiekt w sanatoryjnej części Cieplic, w Kotlinie Jeleniogórskiej. 

""

Foto: Robert Jaworski

sukces.rp.pl

– Widzimy rosnący popyt na tego rodzaju obiekty, i to nie tylko ze strony turystów zagranicznych – mówi Artur Kozieja. – Pojawił się trend, który nazwałbym Poland Rediscovery, czyli ponownym odkrywaniem kraju przez samych Polaków, którzy już się najeździli po świecie, a teraz szukają czegoś bliżej; miejsca, do którego mogliby wyjechać na weekend. Tyle tylko, że teraz żądają wysokiej jakości.

A skoro jest popyt, to potrzebna podaż. Artur, zamiast budować hotele od zera, zaczął rozglądać się za obiektami w budowie lub wymagającymi modernizacji. To pozwala na istotne skrócenie czasu inwestycji, mówi. Budowa hotelu od zera twa od 3-5 lat, modernizacja już istniejącego budynku – od roku do 18 miesięcy.

Następny krok to znalezienie międzynarodowego operatora hotelowego i sprzedaż udziałów w gotowym obiekcie. W ten sposób Artur otworzył hotel Metropolo by Golden Tulip w Krakowie, kończy Lake Hill Resort & Spa w Sosnówce (Karkonosze), modernizuje hotel Grot w Warszawie i hotel w Ostródzie, którego otwarcie zaplanowane jest na przyszły rok pod marką Radisson Blu. 

W przypadku Marka Gula (61 lat) droga od bankiera inwestycyjnego do właściciela ośrodka Stary Młyn Strzeszyn na Pojezierzu Drawskim była bardziej kręta. Właściwie, jak sam przyznaje, zadecydowała seria zbiegów okoliczności. 

Pierwszy raz przyjechaliśmy tu z Olą, moją żoną, na początku lat 90. Od razu zakochaliśmy się w tym miejscu. 

Wówczas był to ośrodek wypoczynkowy, stadnina i hotel dla koni prowadzony przez PGR Łubowo. Początki tego miejsca sięgają końca XIII w., kiedy templariusze z Czaplinka postawili tu młyn wodny. Obecny kształt Starego Młyna pochodzi z połowy XIX w. – to typowy przykład pruskiego dworku szlacheckiego wraz z otaczającym parkiem i budynkami gospodarczymi (stajniami, gorzelnią itd.)

""

Foto: Marek Gul

sukces.rp.pl

– Urzekła nas przepiękna okolica – malownicze położenie w przesmyku między dwoma jeziorami, a także cisza i spokój, które może zapewnić całkowite odludzie – wioska liczy zaledwie 13 mieszkańców. Zaczęliśmy tam regularnie jeździć i poznawać ludzi.  

Rozłożone na lata zakupy rozpoczęli od przejęcia kompletnie wypatroszonego budynku gorzelni, który, z racji atrakcyjnego wyposażenia, od lat stanowił raj dla złomiarzy. 

To była ruina. Ale kiedy wszedłem na górę, otworzyłem zabite deskami okno i zobaczyłem widok na jezioro, wiedziałem, że w tej ruderze będzie nasz dom. Dopiero kilka lat później dotarło do mnie, że to nic innego, jak loft! 

Większe i mniejsze remonty trwały do 2016 roku – trzeba było przebudować dworek, w którym obecnie działa 22-pokojowy, wygodny pensjonat; odbudować zniszczoną w pożarze stajnię, zmodernizować budynki gospodarcze, kąpielisko, pomosty, wyremontować drogi dojazdowe. Jednocześnie podniosła się atrakcyjność całej okolicy – ludzie zaczęli się osiedlać, remontować domy i – co najważniejsze – tworzyć miejsca pracy.

Czy w hotelarskim biznesie przydały się doświadczenia zdobyte w bankowości inwestycyjnej? Arturowi na pewno tak, zwłaszcza w przypadku pozyskiwania finansowania. 

– Każdy hotel to taki jakby private equity fund, tylko w wersji mini – mówi Artur Kozieja. – Do udziału w funduszu zapraszam grupę kilku inwestorów, którzy – po sprzedaży hotelu inwestorowi z branży – mogą liczyć na podobne stopy zwrotu, jak w przypadku „normalnych” funduszy. 

Marek przyznaje, że nowego biznesu musiał uczyć się zera. Z drugiej strony ośrodek Stary Młyn Strzeszyn miał być nie tyle generującym oszałamiające przychody przedsiębiorstwem, ile sposobem na życie. Dzięki wytrwałości i przekonaniu, że tworzy miejsce, w którym sam chce spędzać czas, udało się stworzyć ośrodek chętnie odwiedzany przez innych, podobnych ludzi – uciekających z miast w poszukiwaniu ciszy, wytchnienia od pracy, relaksu i aktywnego wypoczynku w otoczeniu nieskażonej przyrody. Dają to lasy i jeziora Pojezierza Drawskiego oraz stadnina, w której jest obecnie około 50 koni.

– Na początku były tylko nasze prywatne konie, teraz to już spora hodowla i duże gospodarstwo ekologiczne. Nasz przychówek cieszy się dobrą renomą. Konie są ułożone, świetnie nadają się do jazd rekreacyjnych – mówi Marek. – Stajnią kierują ludzie, dla których jest to życiową pasją. I na koniec podsumowuje:

Najbardziej cieszy mnie, że coś uratowałem. Coś, co ma kilkusetletnią historię.

Boom na rynku usług hotelarskich trwał i trwać ma. Dwaj finansiści, wcześniej pracownicy banku, postanowili zająć się właśnie tą branżą. Powody mieli inne. Dla jednego z nich hotele stały się swoistym przedłużeniem dotychczasowej kariery i drogą do skapitalizowania atrakcyjnej niszy rynkowej, dla drugiego – nowym sposobem na życie.

Artur Kozieja (50 lat) odszedł z bankowości w 2017 roku, bo, jak sam mówi, zaczął dostrzegać symptomy wypalenia zawodowego. Na emeryturę było stanowczo za wcześnie, ale bardzo chciał zająć się czymś innym. Przesądziły rodzinne tradycje.  

Pozostało 90% artykułu
Sukces Story
Powrót na szczyt światowej „stolicy miliarderów”. Najbogatsi zagłosowali nogami
Sukces Story
Rafał Olbiński: nie boję się ryzyka. Dobrze na tym wyszedłem
Sukces Story
Hermès: najbogatsza rodzina Europy. Od siodeł do luksusowych torebek i apaszek
Sukces Story
Bertrand Piccard: zbyt długo jestem na lądzie. Nowy projekt słynnego odkrywcy
Sukces Story
Przemysław Klima: Dwie gwiazdki w przewodniku Michelin to wejście do innej ligi