Po wyjątkowo trudnym dla branży odzieżowej 2020 roku firmy liczyły na odbicie, związane m.in. ze szczepionkami i zniesieniem ograniczeń w podróżowaniu, jednak końca problemów nie widać. Jak poinformowała firma konsultacyjna McKinsey, cytowana przez agencję Reuters, w światowych magazynach piętrzą się stosy niesprzedanych ubrań o łącznej wartości od 140 do 160 miliardów euro. To ponad dwukrotnie więcej niż zazwyczaj, a skutki takiego stanu rzeczy odczują zarówno wielkie sklepy sieciowe, jak i szwalnie w Bangladeszu. A także – cała planeta.

Czytaj też: „Zysk to nie wszystko”. Słynna marka ubrań Patagonia nie chce już rosnąć

Zalegający w magazynach i na sklepowych półkach towar sprawia, że producenci mocno redukują plany kolejnych zamówień. Wśród firm, które zdecydowały się na ograniczenie zleceń znajdują się m.in. Marks & Spencer i Hugo Boss. Z wielkimi problemami mierzy się też brytyjski Primark, który składuje ubrania z dwóch ubiegłorocznych kolekcji o wartości sięgającej 500 milionów dolarów.

Zamknięcie europejskich centrów handlowych przed świętami i kolejne obostrzenia w nowym roku sprawiły, że o 30% spadła liczba zamówień w szwalniach w takich krajach jak Bangladesz, których gospodarka opiera się na produkcji tekstyliów. Brakuje zamówień na kolejne miesiące, a fabryki działają na 25% dotychczasowej wydajności. Marki próbują pozbyć się zalegających ubrań w centrach recyklingowych. Część kontrahentów w związku z kryzysem opóźnia płatności.

Ogromna ilość niesprzedanych ubrań to także wielkie wyzwanie dla klimatu. Problem nadprodukcji dotyczył branży od lat. Inditex, H&M i inne marki odmówiły w ubiegłym roku wypowiedzi dla Grace Cook z „Financial Tiimes” na temat tego, co robią z nadwyżkami. „Wall Street Journal” w tym samym czasie informował o wartych dziesiątki milionów dolarów ubraniach przekazywanych przez firmy na cele charytatywne.

Czytaj też: Poliester niszczy planetę. Aktywiści apelują: czas na zmiany

Dla ochrony wizerunku marki i polityki cenowej część ubrań zostanie po prostu spalona lub trafi na wysypiska. Choć poszczególne kraje, takie jak Francja, zapowiedziały już wprowadzenie zakazu spalania niesprzedanych dóbr w 2023 roku, problem nie zniknie z dnia na dzień. Marki zmuszone są zrobić rachunek sumienia, a rządy – przeciwdziałać dalszej nadprodukcji, nawet w rzeczywistości wolnej od koronawirusa.