Oleg Tińkow jeszcze kilka tygodni temu był jednym z głównych akcjonariuszy Tinkoff Banku, jednego z najważniejszych banków detalicznych w Rosji. Należało do niego 35 procent akcji, które wyceniano na kilka miliardów dolarów. Dzisiaj Tińkow akcji już nie ma – musiał się ich pozbyć. Jak twierdzi, to rodzaj kary za to, że odważył się skrytykować wojnę Rosji w Ukrainie. O kulisach tej wymuszonej transakcji i o tym, w jaki sposób Kreml naciskał na niego, opowiedział w długiej rozmowie ze znanym rosyjskim youtuberem, Jurijem Dudziem.
Oleg Tińkow: rosyjski Richard Branson
Kim jest Oleg Tińkow? W Rosji nie brakuje barwnych postaci w świecie wielkiego biznesu, ale w tym gronie Oleg Tińkow zdecydowanie się wyróżnia. Jego przypadek jest szczególny. Przede wszystkim wiele osób podkreśla, że 55-letni Tińkow, choć stał się bardzo bogaty, nie był oligarchą. O ile w Rosji nie da się prowadzić dużego biznesu bez jakiejś formy współpracy z państwem, o tyle Oleg Tińkow wybrał drogę, która jak się okazało oznaczała pozostawanie poza głównym obszarem zainteresowania władz. Nie inwestował bowiem w branże tradycyjnie powiązane z ośrodkami władzy w Rosji – w branżę paliwową, energetyczną, wydobywczą czy w media. Skupiał się na handlu, żywności i bankowości detalicznej.
„Ja i Siergiej Galicki (właściciel sieci sklepów Magnit – przyp. red.) nie jesteśmy oligarchami, bo pieniądze zarobiliśmy od zera. Ani razu nie byłem na Kremlu, nie spotykałem się z urzędnikami, za wyjątkiem szefa banku centralnego. Z niczego stworzyłem 100 tysięcy miejsc pracy i cztery biznesy, które nie istniały przed rozpadem ZSRR. Przestańcie nazywać mnie oligarchą” – pisał w emocjonalnym wpisie na Instagramie 6 marca 2022 roku.
Czytaj więcej
„Patriota, zawsze działający w obronie interesów zwykłych Rosjan” – tak o Władimirze Putinie wypowiada się Oliver Stone, znany amerykański reżyser, twórca oscarowego „Plutonu”. I dodaje: „Media zrobiły z niego mordercę”.
Tińkow jest kimś na kształt rosyjskiego odpowiednika Richarda Bransona. To bardzo wyrazista postać, człowiek chętnie wyrażający swoje zdanie, lubiący rozgłos i kontrowersyjne wypowiedzi, okraszone przekleństwami. W świecie korporacji taki szef to zmora dla PR–owców dbających nieustannie o wizerunek firmy.