Frédéric Gallois, jeden z producentów szampanów z departamentu Aube, postanowił ułatwić sobie swoją działalność, uciekając się do praktyki, której zakazują zasady obowiązujące w apelacji Champagne AOC. Choć nawet wprawny degustator zapewne niczego by nie zauważył, to udało się to szampańskiej „policji”.
Winiarskie oszustwo w Szampanii
Szampany powstają w zajmującej 34 tysiące hektarów francuskiej apelacji Champagne AOC (skrót od „appellation d'origine contrôlée”). Wbrew pokutującemu wciąż przekonaniu wśród niektórych konsumentów, szampan nie jest synonimem dowolnego wina musującego. Prawo do używania tego słowa szampańscy producenci wywalczyli jeszcze w 1973 roku.
Szampany są jednymi z najbardziej prestiżowych i najdroższych win na świecie — wartość rocznej produkcji szacuje się na ponad sześć miliardów euro. Ze względu na reputację szampanów, władze apelacji Champagne AOC stworzyły tak restrykcyjne reguły produkcji tych win, że nie dorównują im pod tym względem zasady jakiejkolwiek innej apelacji winiarskiej na świecie.
Czytaj więcej
Drinki bez alkoholu to już nie fanaberia, a część stylu życia, który świadomie wybiera coraz więcej osób. Dzięki temu w wielu krajach można obserwować narodziny trendu który, zdaniem ekspertów, wyznaczy to, jak będziemy postrzegać „dobrą zabawę”.
Znalazł się jednak w Szampanii winiarz, którzy postanowił przejść nieco obok tych reguł. Chodzi konkretnie o wymóg użycia do produkcji szampana winogron pochodzących z bardzo konkretnych działek.