Najbardziej skutki obecnego „kryzysu butelkowego” odczuwają obecnie kalifornijscy producenci wina. Wina tymczasem nadal dojrzewają w beczkach, nabierając coraz intensywniejszego, beczkowego charakteru. To zła wiadomość – dla winiarzy i dla klientów.
Wina z Kalifornii „o smaku drewna”
Taką obawę wyraził Phil Long, właściciel winiarni Longevity Wines w wywiadzie z Heather Schlitz, dziennikarką „Business Insidera”. Jedną z charakterystycznych cech wielu kalifornijskich win jest dość wyraźnie zaznaczony wpływ beczki, w której wina spędzają określony czas. Jednak w obecnej sytuacji wina, które nadal znajdują się w beczkach, zaczynają osiągać punkt, w którym cecha ta przestaje sprawiać przyjemność podczas degustacji.
Czytaj więcej
Czasem pod otwarciu wina w restauracji sommelier lub kelner podaje gościom przy stoliku korek. Co powinniśmy zrobić z korkiem? Wiele osób odruchowo – i zupełnie niepotrzebnie – podnosi korek do nosa. Jak się zachować?
Drugi problem wiąże się z tym, że w beczce wino dojrzewa znacznie wolniej, niż w butelce. To właśnie w tej ostatniej ma ono szansę rozwinąć bogaty, zniuansowany bukiet, a także osiągnąć odpowiedni balans. W beczce nie ma na to warunków.
Efekt? Mocnym, dominującym beczkowym aromatom będą towarzyszyły ledwo wyczuwalne aromaty, charakterystyczne dla szczepów winorośli, z których powstało dane wino.