Do wypadku doszło w madryckim Muzeum Królowej Zofii. „Ofiarą” turystki marzącej o efektownym „selfie” padła praca Alberto Sáncheza zatytułowana „La romería de los cornudos” („Pielgrzymka rogaczy”) z 1933 roku. Incydent po raz kolejny pokazał, dlaczego muzea na całym świecie starają się ograniczyć możliwość robienia zdjęć podczas zwiedzania.
Madryt: turystka uszkodziła stuletnie dzieło sztuki
Pewna Włoszka, zwiedzając Muzeum Królowej Zofii w Madrycie, postanowiła zrobić sobie „selfie” na tle imponujących rozmiarów papierowej scenografii. Ustawiając się do zdjęcia, kobieta złamała zasady panujące w muzeum i weszła na podest, który stanowi część dzieła.
Niestety, w pewnym momencie kobieta straciła równowagę. W trakcie upadku odruchowo chciała się czegoś złapać – traf chciał, że był to fragment delikatnego dzieła. Niestety, kobieta urwała fragment pracy.
Jak poinformowali pracownicy w muzeum, zniszczenia nie są bardzo poważne. Hiszpański dziennik „El País” donosi, że praca natychmiast trafiła w ręce konserwatorów i już udało się ją przywrócić do pierwotnego stanu. Hiszpańskie media milczą na temat tego, czy kobieta poniesie jakiekolwiek konsekwencje tego incydentu.
Czytaj więcej
Hiszpania szykuje się na pierwszy normalny sezon wakacyjny od wybuchu pandemii. Tymczasem restauracje w popularnych miejscowościach zmagają się z dużym problemem: brakuje kelnerów i kelnerek. Właściciele restauracji walczą o pracowników.
Hiszpański malarz i rzeźbiarz Alberto Sánchez stworzył „Pielrzymkę rogaczy” w 1933 roku. Obraz stał się częścią scenografii do pierwszego pokazu baletu pod tym samym tytułem autorstwa Gustavo Pittalugi, Federico Garcíi Lorki i Cipriano Rivasa Cherifa. Awangardowa praca to w zasadzie trzyczęściowa kurtyna, przedstawiająca wejście do wiejskiej kapliczki na tle surrealistycznego krajobrazu.
Dzieło umieszczono w tym samym pomieszczeniu, w którym można oglądać słynną „Guernikę” Pabla Picassa. Wśród bogatych zasobów Muzeum Królowej Zofii znajdują się też prace jednego z mistrzów surrealizmu – Joana Miró. Obydwaj wielcy Katalończycy stanowili inspirację dla twórczości Sáncheza.
Polityka „zero selfie” w muzeach nadal nie obowiązuje
Wypadek w Muzeum Królowej Zofii po raz kolejny stawia pytanie o to, na co mogą sobie pozwolić zwiedzający w instytucjach sztuki, a na co już nie.
Z pewnością nic nie grozi jednemu z najlepiej chronionych dzieł sztuki na świecie – znajdującej się w Luwrze Monie Lisie Leonarda da Vinci, którą od zwiedzających oddziela kuloodporna szyba. Niedawny atak, którego dokonał francuski proekologiczny aktywista, po raz kolejny udowodnił, że taka ochrona ma sens. Co z innymi dziełami?
Unikalna oferta
Tylko 5,90 zł/miesiąc
Tysiące bezcennych dzieł jest każdego dnia wystawionych na negatywne skutki aktywności zwiedzających – na przykład rzeźby. Jedną z nich, autorstwa XIX-wiecznego rzeźbiarza Antonio Canovy, latem 2020 roku turysta uszkodził w chwili robienia sobie „selfie”.
W 2017 roku ofiarą narcystycznego zwiedzającego była jedna z rzeźb w kształcie dyni, wchodząca w skład wystawy „Infinity Rooms” Yayoi Kusamy w Waszyngtonie. Turyści ułamali też fragment XVIII-wiecznej „Statuy dwóch Herkulesów” w muzeum w Cremonie.
Problem istnieje więc już od lat, dlatego wiele muzeów i galerii zaczęło wprowadzać zakaz używania niebezpiecznych „kijków do selfie” – na przykład nowojorskie MoMA, Wersalu, Koloseum, wiedeńskiej Albertinie czy w National Gallery w Londynie. Polityka „zero selfie” to jednak wciąż rzadkość, na którą muzea nie chcą się zdecydować.
Muzeum Prado w Madrycie należy do grona muzeów, w których panuje całkowity zakaz fotografowania, jednak wiele europejskich instytucji sztuki nie ma tak rygorystycznych zasad. Faktem jest bowiem, że robienie sobie kreatywnych zdjęć na tle wielkiej sztuki i publikowanie ich potem w internecie stanowi znakomitą darmową promocję dla muzeów pragnących przyciągnąć jak najwięcej zwiedzających.