Billy Porter, fot. Frazer Harrison/Getty Images/AFP
Przyćmiło to oscarową modę. Zwłaszcza, że ta – w przeciwieństwie do gali – od dekad się nie zmienia. Czasem wręcz dosłownie. Jane Fonda, po tym jak jesienią ogłosiła, że już nigdy nie kupi nowych ubrań, pojawiła się na gali w tej samej sukni Eliego Saaba, którą w 2014 roku miała na sobie na festiwalu w Cannes. „Greta Thunberg byłaby zachwycona”, komentowano. Saoirse Ronan, nominowana za rolę w „Małych kobietkach”, pokazała się w sukni Gucciego, uszytej z tej samej tkaniny, co kreacja, którą założyła tydzień wcześniej na rozdanie nagród Bafta. Wspomniany Phoenix zaś zadeklarował, że cały rok na wszystkie gale będzie zakładać ten sam smoking – i słowa dotrzymał.
Joaquin Phoenix z najbliższymi: Rain Phoenix, Arlyn Phoenix,, Summer Phoenix oraz gośćmi. fot. Frazer Harrison/Getty Images/AFP
Nie żeby był to wyczyn szczególny, zwłaszcza w przypadku Phoenixa: na ogół przecież smokingi niewiele się od siebie różnią i nowy wyglądałby pewnie tak samo, co stary. Jak na zbytkowne Hollywood jednak, wyciąganie noszonych ubrań z własnej szafy – jeśli nie jest heroizmen, to na pewno jest awangardą. Odpowiada za to moda na ekologię i coraz większa świadomość, jak szkodliwy dla planety jest przemysł odzieżowy. Szkoda tylko, że na kilkaset zaproszonych gwiazd, na taki gest zdobyło się ledwie kilka.
Brad Pitt, fot. Rachel Luna/Getty Images/AFP
Z nowości, Natalie Portman przypomniała za pomocą swojego stroju o reżyserkach, które nie zostały w tym roku nominowane. Ich nazwiska umieściła na zarzuconej na sukienkę Diora pelerynie. Na ciekawy pomysł wpadła też kostiumografka Sandy Powell: poprosiła nominowanych, by złożyli autografy na jej białym garniturze. Po gali trafił on na cel charytatywny.