Co łączy Supreme z producentami broni i gazu łzawiącego?

Supreme, słynna amerykańska marka streetwearu, zyskała potężnego inwestora, ale przy okazji pojawił się kłopot wizerunkowy.

Publikacja: 23.06.2020 08:06

Fot: Eric McLean/Unsplash

Fot: Eric McLean/Unsplash

Foto: Fot: Eric McLean/Unsplash

Gdy w 2017 r. poinformowano, że firma inwestycyjna Carlyle Group postanowiła zainwestować pół miliarda dolarów w markę Supreme, nie było wątpliwości, że dla nowojorskiego brandu to przełomowy moment, szansa na dalszy rozwój.

Rosły jednak wątpliwości części dotychczasowych klientów. Marka, kojarzona z alternatywnymi korzeniami i antyestablishmentowymi hasłami, w jeszcze większym stopniu niż dotychczas stała się uzależniona od rynkowych realiów. Przy okazji trwających w USA protestów po śmierci George’a Floyda związki marki z grupą Carlyle znów stały się ciężarem dla niej ciężarem.

Myśliwce, wyrzutnie rakiet, gaz łzawiący

Stworzona w 1983 firma Carlyle od początku działalności zyskiwała dzięki inwestycjom w militaria i przemysł obronny. Przykładem może być posiadanie udziałów w firmie Wesco, będącej jednym z producentów odpowiedzialnych za myśliwiec Eurofighter Typhoon, który miał zostać użyty przez siły Arabii Saudyjskiej w nalotach na Jemen.

Internetowy serwis Input wspomina też o związkach Carlyle Group z United Defense Industries, zajmującą się produkcją wyrzutni rakiet, pojazdów bojowych i amunicji. W branży zbrojeniowej działa również Combined Tactical Systems, której działalność stała się pretekstem do zarzutów wobec Supreme w ostatnich tygodniach. CTS odpowiada m.in. za gaz łzawiący i inne środki wykorzystywane przez służby porządkowe do walki z protestującymi.

Wizerunkowy problem Supreme

Carlyle Group broni się końcem współpracy z Combined Tactical Systems w 2017 roku. Dziś grup podkreśla uwzględnianie wpływu swoich inwestycji na ochronę środowiska, zdrowie publiczne, bezpieczeństwo i problemy społeczne, nawet luźne związki Supreme z CTS i innymi firmami zbrojeniowymi mogą być obciążeniem wizerunkowym dla marki. Zwłaszcza w momencie, w którym większość luksusowych producentów zdecydowała się potępienie brutalności policji i wyrazy wsparcia dla protestujących.

Również stworzony przez Jamesa Jebbię sklep był jedną z pierwszych marek streetwearowych, które po wybuchu protestów po śmierci George’a Floyda podkreśliły trwające od powstania Supreme „inspirację i wsparcie” ze strony społeczności Afroamerykanów. Marka przeznaczyła też 500 tys. dolarów na wsparcie ruchu Black Lives Matters.

Gdy w 2017 r. poinformowano, że firma inwestycyjna Carlyle Group postanowiła zainwestować pół miliarda dolarów w markę Supreme, nie było wątpliwości, że dla nowojorskiego brandu to przełomowy moment, szansa na dalszy rozwój.

Rosły jednak wątpliwości części dotychczasowych klientów. Marka, kojarzona z alternatywnymi korzeniami i antyestablishmentowymi hasłami, w jeszcze większym stopniu niż dotychczas stała się uzależniona od rynkowych realiów. Przy okazji trwających w USA protestów po śmierci George’a Floyda związki marki z grupą Carlyle znów stały się ciężarem dla niej ciężarem.

Styl
Jak przetrwać upały? Innowacyjna tkanina, która chłodzi, może być przełomem
Styl
Pierpaolo Piccioli odchodzi z Valentino. To on uratował słynny włoski dom mody
Styl
Rośnie fala „przyjaznych oszustw” w e-sklepach. To problem przed Black Friday
Styl
Barbara M. Roberts, czyli Barbie. Kto wymyślił najsłynniejszą lalkę świata?
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Styl
Jak się ubrać na koronację króla? Karol III zmienia wielowiekowe zasady