Trend „digitine” rozlewa się w sieci. Nadchodzi nowa wersja „cancel culture”

Internautom nie wystarcza już, że ich ulubieni artyści nagrywają kolejne płyty i występują na koncertach. Chcą, by byli także aktywistami – i są gotowi mścić się na tych, którzy wyłamią się od tej zasady. Karą jest zjawisko określane jako „digitine”.

Publikacja: 25.06.2024 13:41

Fani coraz częściej oczekują, by ich idole i idolki zajmowali stanowisko w sprawach społecznych czy

Fani coraz częściej oczekują, by ich idole i idolki zajmowali stanowisko w sprawach społecznych czy politycznych.

Foto: ENJAMIN CREMEL / AFP

Wydaje się, że czasy milczenia gwiazd popkultury w kwestii najbardziej palących problemów współczesnego świata, a także kontrowersyjnych tematów społecznych, należą do przeszłości.

W dobie coraz większej polaryzacji poglądów internauci domagają się od gwiazd i marek zajęcia konkretnego stanowiska w tych sprawach. Jeżeli tego nie zrobią, narażają się na „digitine”. Na czym polega to zjawisko?

Digitine: nowa wersja „cancel culture”

W ostatnich latach wiele mówiło się o „cancel culture”, czyli zjawisku kulturowego „karania” osób, które w jakiś sposób łamią normy społeczne. Ofiarami „kultury unieważniania” padły takie znane osobistości jak między innymi aktorzy Kevin Spacey i Johnny Depp, raper Kanye West czy pisarka J.K. Rowling – choć zdaniem wielu komentatorów w ich przypadku słowo „ofiara” nie jest adekwatne do ich roli w skandalach, które były ich udziałem.

Przejawy cancel culture widać przede wszystkim w internecie. Podobnie jest w przypadku nowej odsłony tego zjawiska. Mowa o „digitine”, czyli cyfrowej „gilotynie”, na którą internauci prowadzą znane osoby.

Określenie „digitine” to zlepek dwóch słów: angielskiego „digital”, czyli „cyfrowy”, oraz francuskiego „guillotine”, oznaczającego oczywiście „gilotynę”. Zjawisko to polega na blokowaniu profili w mediach społecznościowych należących do znanych osób, które „podpadły” internautom – ale w bardzo konkretnej sprawie.

W odróżnieniu bowiem od szerszego zjawiska, jakim jest cancel culture, digitine dotyczy „kasowania” z internetowej przestrzeni publicznej tych celebrytów (i nie tylko), którzy zachowują milczenie w ważnych sprawach i nie podejmują żadnej aktywności społecznej. Mowa o rozmaitych niesprawiedliwościach, których ofiarami padają niewinni ludzie z całego świata, jak na przykład wojny, ludobójstwo czy głód.

Zamiast zająć konkretne stanowisko w sprawie oraz wykorzystać swoją sławę i pozycję społeczną w celu niesienia pomocy potrzebującym, wiele znanych osób zachowuje milczenie. Ruch digitine to swoista kara wymierzana przez internautów za brak zaangażowania w sprawy społeczne czy unikanie zajmowania stanowiska w sprawach dotyczących między innymi konfliktów zbrojnych. Celem takiego działania jest ograniczenie obecności gwiazd w internecie, a także zarobków, które osiągają one z tego tytułu.

Digitine: „gilotyna” w świecie mediów społecznościowych

O digitine mówi się mniej więcej od miesiąca, a impulsem do tego była nowojorska Met Gala – najbardziej medialne wydarzenie w świecie mody. Jako pierwsza terminu tego użyła na TikToku użytkowniczka używająca w tym serwisie presudonimu ladyfromtheoutside.

Pierwszą ofiarą zjawiska „digitine”, była influencerka Hayley Kalil, która na Met Gali ubrała się w suknię nawiązującą do stylu francuskiej królowej Marii Antoniny. Kalil opublikowała nagranie z imprezy, w którym szepcze słynne zdanie: „Niech jedzą ciastka”. Przypisuje się je, raczej niesłusznie, właśnie Marii Antoninie, która, jak wiadomo, zginęła na gilotynie.

Zdaniem wspomnianej tiktokerki w sytuacji, gdy trwa wojna w Strefie Gazy publikacja takiej treści jest niedopuszczalna. Pomimo usunięcia posta i opublikowania przeprosin, na fali ruchu „digitine” konto Kalil straciło 80 tysięcy obserwujących.

„Daliśmy im platformę, czas im ją odebrać” – zadeklarowała ladyfromtheoutside w swoim poście na Tiktoku z 8 maja. Od tamtej pory od internautów dostało się takim znanym osobistościom jak Dwayne „The Rock” Johnson, Selena Gomez, Zendaya, Justin Bieber, Taylor Swift czy siostry Kardashian.

Do sieci trafił nawet dokument autorstwa aktywistki Karen Fragoso, zawierający listę celebrytów i celebrytek, a także kilku firm, które jej zdaniem zasługują na internetową „gilotynę”. Oprócz wyżej wymienionych, na liście widnieją między innymi Madonna, Jennifer Lopez, Beyoncé, Mariah Carey i Cher, a także firmy McDonald’s, Starbucks, Coca-Cola i Disney.

Wydaje się, że czasy milczenia gwiazd popkultury w kwestii najbardziej palących problemów współczesnego świata, a także kontrowersyjnych tematów społecznych, należą do przeszłości.

W dobie coraz większej polaryzacji poglądów internauci domagają się od gwiazd i marek zajęcia konkretnego stanowiska w tych sprawach. Jeżeli tego nie zrobią, narażają się na „digitine”. Na czym polega to zjawisko?

Pozostało 89% artykułu
Społeczeństwo
Generacja Z ma nową rozrywkę. Eksperci o popularności „klubów czytelniczych”
Społeczeństwo
„Najbardziej lubiany człowiek w internecie” ma kłopoty. Pozew na 54 strony
Społeczeństwo
„Fałszywa produktywność” zmorą firm. Dlaczego wolimy udawać, że pracujemy?
Społeczeństwo
Aplikacje randkowe „psują” społeczeństwo. To efekt zmiany naszych upodobań
Społeczeństwo
„Untact”: społeczeństwo ludzi „bezkontaktowych”. Nowe zjawisko opanowuje świat