Wiele wskazuje na to, że wyścig szczurów jest ostatnią rzeczą, jaka interesuje młodych ludzi. Przedstawicieli generacji Z, którzy na rynku pracy funkcjonują od stosunkowo niedawna, urzekł trend o nazwie „Lazy Girl Job”. Polega on na wybieraniu takich zawodów, które wymagają od pracownika minimum wysiłku i zaangażowania. Często są to zajęcia nudne i monotonne. Dlaczego młode „Zetki” chcą je wykonywać?
Pracoholizm przestał być sexy. Na czym polega trend „Lazy Girl Job”?
Pracodawcy oczekują od swoich pracowników przede wszystkim pracowitości i produktywności. W Polsce ostatnich 30 lat taka postawa była dominująca. Sęk w tym, że w trzeciej dekadzie XXI wieku dla wielu młodych ludzi taka perspektywa nie jest interesująca.
Czytaj więcej
Gdzie w Polsce mieszkają najszczęśliwsi ludzie? Takie pytanie postawili sobie autorzy raportu przygotowanego dla serwisu Otodom. Odpowiedź znaleźli daleko od największych miast.
Zamiast podejmowania kolejnych wyzwań zawodowych i wychodzenia ze swojej „strefy komfortu”, wolą oni tak ułożyć sobie życie, aby większość swojej energii poświęcać aktywnościom poza pracą. Nad rozwój zawodowy przedkładają rozwój swoich zainteresowań i spędzanie czasu z bliskimi. Po fali „Quiet Quitting”, czyli ograniczaniu wykonywania swoich zawodowych obowiązków do minimum, przyszedł czas na kolejny trend o nazwie „Lazy Girl Job”, czyli w wolnym tłumaczeniu – „pracę dla leniucha”.
Zjawisko pojawiło się na TikToku, którego znakomitą większość stanowią młodzi użytkownicy. Styl życia wpisujący się w ten trend polega na zatrudnianiu się na takich stanowiskach, na których zakres obowiązków nie ma nic wspólnego z kreatywnością czy wykrzesywaniem z siebie większego wysiłku intelektualnego, nie generuje też zbyt dużego stresu.