Protestujący przeciwko zmianom klimatu aktywiści, po oblaniu w połowie października „Słoneczników” van Gogha zupą pomidorową, ostrzegali, że na jednym incydencie się nie skończy. Jak mówili, tak zrobili – w kolejnych dniach działacze podjęli kolejne próby zwrócenia uwagi na problemy środowiskowe.
Ofiarą padł między innymi obraz „Stogi siana w południe” francuskiego impresjonisty Claude’a Moneta wiszący w poczdamskim Muzeum Barberini, dzieło Pabla Picassa "Masakra w Korei” w Narodowej Galerii Wiktorii w australijskim Melbourne oraz "Dziewczynę z perłą" autorstwa holenderskiego malarza Johannesa Vermeera. Na szczęście drogocennym dziełom nic się nie stało, bo od dawna chroni je szklana szyba. Mimo to, osoby odpowiedzialne za akcje, stanęły przed sądem i usłyszały zarzuty zniszczenia mienia.
Aktywiści domagają się całkowitej rezygnacji z wykorzystywania paliw kopalnych. Postulują również większe zaangażowanie światowych przywódców, biznesu i przemysłu w przeciwdziałanie katastrofie klimatycznej. "Jesteśmy tutaj, ponieważ staramy się chronić naszą wolność i prawa. Staramy się chronić tę zieloną i przyjemną ziemię, która jest dziedzictwem nas wszystkich. Nauka jest jasna. Żądanie jest proste: zatrzymajcie wydobycie ropy i gazu. To bułka z masłem" – zaznaczają członkowie organizacji ekologicznych.
I choć sprawa jest słuszna, aktywiści stawiają na co najmniej kontrowersyjne działania, co wielu osobom – także tym, dla których troska o środowisko jest ważna – się zwyczajnie nie podoba. W związku z kolejnymi incydentami, w przestrzeni publicznej zaczęto spekulować, kto właściwie stoi za tego rodzaju akcjami. Zaczęto się też zastanawiać, skąd ugrupowania biorą na ich przeprowadzanie pieniądze.
Czytaj więcej
Najważniejsze muzea na świecie od lat starannie zabezpieczają swoje najcenniejsze zbiory, a przynajmniej dotąd żyliśmy w przekonaniu, że tak postępują. Jak to możliwe, że do National Gallery w Londynie można wejść z puszką zupy?