Poniedziałek uchodzi za najtrudniejszy i najbardziej przygnębiający dzień tygodnia. Mimo to już w niedzielę zaczynamy odczuwać dojmującą melancholię, niepokój a nawet lęk. Oczywistą przyczyną jest perspektywa zbliżającego się nieuchronnie poniedziałku i tygodnia pracy. To jednak tylko jeden z kilku powodów, dla których tak bardzo nie lubimy niedziel.
Na czym polega syndrom niedzieli?
O „Monday Blues”, czyli przygnębieniu z powodu nadejścia pierwszego dnia tygodnia, powstawały piosenki, powieści, artykuły i całe prace naukowe. Niecałe dwie dekady temu uznano, że najbardziej depresyjny dzień w roku przypada właśnie w poniedziałek. Chodzi oczywiście „Blue Monday”, czyli trzeci poniedziałek stycznia.
Czytaj więcej
„Poniedziałki na minimum” to nowy trend wśród młodych pracowników. Unikając ciężkiej pracy w poniedziałki i odkładając trudne zadania na kolejne dni, chcą uniknąć stresu, przepracowania i szybkiego wypalenia. Pracodawcy mają orzech do zgryzienia.
Nieco mniej uwagi poświęcano niedzieli, a konkretnie – stresowi, które ludzie odczuwają w tym dniu, jeszcze zanim zacznie się nowy tydzień pracy. Od kilku lat na forach internetowych pojawiają się wątki poświęcone niedzielnemu przygnębieniu, na których pracujący od poniedziałku do piątku użytkownicy dzielą się swoimi odczuciami i doświadczeniami. Pojawia się coraz więcej poradników, jak poradzić sobie z niedzielnym splinem.
Zjawisko to, zwane też syndromem niedzieli lub niedzielnego popołudnia, od pewnego czasu interesuje też psychologów i socjologów, którzy badają jego naturę i przyczyny. Wielu ekspertów za najgorszy dzień tygodnia uważa nie poniedziałek, ale właśnie niedzielę — i poświęca temu tematowi coraz więcej prac. Niedzielna obniżka nastroju bowiem tylko pozornie brzmi błaho.