O tym, że poborowi, bardzo młodzi Rosjanie bez doświadczenia wojskowego, nie będą wysyłani do Ukrainy, zapewniał Rosjan Władimir Putin już kilka tygodni temu, na początku wojny. Do Ukrainy mieli jechać tylko żołnierze, którzy podpisali kontrakt z armią. To samo podkreślali przedstawiciele rosyjskiego ministerstwa obrony. Rzeczywistość wygląda jednak inaczej. Ukraińcy regularnie prezentują dokumenty zabitych rosyjskich żołnierzy, wielu z nich ma 18 czy 19 lat i z całą pewnością są to poborowi.
Matka jednego z rekrutów, Marina Iwanowa, mieszkanka Sankt Petersburga, wiedziała, że jej 20-letni syn od kilku miesięcy odbywa służbę wojskową w jednostce pod Moskwą. Po wybuchu wojny okazało się jednak, że syna tam nie ma. Odnalazła go za to na granicy rosyjsko-ukraińskiej. Informacje od syna były bardzo skąpe, co jakiś czas dostawała od niego jedynie smsy.
Ich treść sprawiła, że zdecydowała się napisać list do Władimira Putina. O swoim liście opowiedziała dziennikarzom rosyjskiego serwisu internetowego Fontanka.ru, którzy przytoczył spore jego fragmenty. Dzięki temu mogliśmy poznać jej sytuację, a także dowiedzieć się więcej o tym, w jaki sposób po cichu rosyjska armia próbuje wysyłać poborowych na wojnę w Ukrainie.
List matki poborowego do Putina
„Zgodnie z informacjami, które mam, dowódcy jednostki (mojego syna) próbują nakłonić poborowych do udziału w specjalnej operacji wojskowej na Ukrainie poprzez podpisanie kontraktu z siłami zbrojnymi Federacji Rosyjskiej, wbrew woli poborowych” – napisała Iwanowa w liście do Władimira Putina. Jak informuje serwis Fontanka.ru, list takiej samej treści, trafił też do rosyjskiego ministerstwa obrony.
Czytaj więcej
Siergiej Pugaczow, rosyjski miliarder i dawny oligarcha, obecnie na emigracji, uważa, że putinowska Rosja już upadła, ale do Władimira Putina to jeszcze nie dotarło. „Natomiast to rozumieją już wszyscy ludzie z jego otoczenia” – twierdzi Pugaczow.