Restauracja znajduje się w jednej z uliczek odchodzących od La Grand Place czyli rynku, gdzie zbierają się tłumy, aby podziwiać ratusz i malowniczą starówkę. Niedaleko stąd również do takich atrakcji jak Manneken Pis czy Muzeum Piwa Belgijskiego.
Przestronna sala przypomina trochę nasze gospody serwujące typowo polskie dania, jednak menu jest tu zdecydowanie inne. Specjalnością zakładu są żeberka i to one królują na mozartowskich stołach. Co ciekawe, podawane są w systemie „all you can eat”, co przypomina „wielką dolewkę” z popularnych fastfoodów – płaci się raz, a je się dopóty, dopóki nie ma się dosyć. Co jakiś czas kelner przechodzi przez salę z pełnym półmiskiem i zachęca klientów, by zjedli jeszcze jedną porcję.
„Jak ja bym tam poszedł, to jadłbym do zamknięcia lokalu” – takie zdanie słyszeliśmy od wielu uczestników naszego wyjścia do Mozarta, jednak rzeczywistość szybko zweryfikowała te przechwałki. Przede wszystkim na „dzień dobry” dostaje się olbrzymią porcję żeberek, która „na oko” podchodzi pod kilogram. Można je zamówić w trzech wersjach: pikantnej, miodowej i bez sosu. Do tego dostajemy dużego pieczonego ziemniaka z masłem.
Ciekawe zjawisko można zaobserwować, rozglądając się po sali. Nowi goście, którzy dopiero zaczynają swoje porcje, posługują się nienagannie nożem i widelcem. W połowie dyskretnie pytają o coś kelnera, rozglądają się po sali i odkładają sztućce, by przyłączyć się do większości, która używa do tego palców, starannie obgryzając kosteczki. Na te ostatnie są przeznaczone sporej wielkości miski, które bardzo szybko się zapełniają.