Przejęte jachty oligarchów są drogie w utrzymaniu. Za chwilę staną się problemem

Superjachty rosyjskich oligarchów, zatrzymywane w europejskich portach, od tygodni stoją nieużywane. Niebawem mogą stać się poważnym zagrożeniem dla środowiska i problemem, także finansowym, dla państw, które je przejęły.

Publikacja: 05.04.2022 12:09

Amore Vero, jacht należący do firmy kontrolowanej przez Igora Sieczina, szefa Rosnieftu. Tu jeszcze

Amore Vero, jacht należący do firmy kontrolowanej przez Igora Sieczina, szefa Rosnieftu. Tu jeszcze pod poprzednią nazwą „Princess Olga”, nazwany tak na cześć żony Sieczina.

Foto: Abxbay, CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons

Przejmowanie jachtów rosyjskich miliarderów było z pewnością najbardziej spektakularnym działaniem państw europejskich w reakcji na agresję Rosji na Ukrainę. Oligarchowie z Rosji tracili w ten sposób swoje ulubione „zabawki”. Niektórzy z nich, między innymi Romam Abramowicz, w pośpiechu próbowali przeprowadzić należące do nich jednostki do portów w krajach, które nie wprowadziły sankcji przeciw Rosjanom.

Obecnie w europejskich portach stoi wiele „uziemionych” jachtów należących do rosyjskich oligarchów. Gdy je przechwycono, były w nienagannym stanie, ale każdy dzień ich postoju oznacza, że stopniowo niszczeją. 

Jachty oligarchów stoją w portach. Kto zapłaci faktury? 

Podobnie – każdy dzień pobytu tych jachtów w portach to narastające opłaty za cumowanie i obsługę. Faktury wystawiają władze europejskich portów, ale nie ma chętnych, by je zapłacić. Pisze o tym agencja Reuters przytaczając przykład mariny w La Ciotat niedaleko Marsylii, gdzie od miesiąca cumuje jacht Amore Vero. Został on zatrzymany w ramach europejskich sankcji, bo należeć ma do Igora Sieczina, rosyjskiego wicepremiera, szefa koncernu naftowego Rosnieft. Kapitanat portu wystawia faktury za cumowanie jachtu, ale jak przyznaje przedstawiciel władz portu, nikt nie ma pojęcia, kto miałby pokrywać te opłaty.

Kolejna sprawa to opłacanie załóg, które serwisują te jednostki. Większość osób nie zdaje sobie sprawy, o jak ogromnych łodziach tu mówimy. Niektóre z nich mają rozmiary sporego budynku. To są ogromne jednostki pływające, wyposażone w skomplikowane rozwiązania techniczne, które wymagają regularnej obsługi – a także serwisowania. Nie wiadomo jednak, kto miałby za to płacić.

Czytaj więcej

Opancerzone i luksusowe. Superjachty to ulubiony gadżet rosyjskich miliarderów

Formalnie właściciele tych jachtów są dość łatwi do ustalenia, ale w sytuacji przymusowego przetrzymywania jachtów w portach, pojawia się pytanie, czy państwo, które zajęło jacht, nie powinno pokrywać opłat związanych z serwisowaniem i utrzymywaniem takiej jednostki?

O takiej sytuacji wspomina w swoim artykule The Insider. Dziennikarze serwisu, Sam Tabahriti i Grace Kay, przywołują rozmowę z Benjaminem Maltbym, prawnikiem z kancelarii Keystone Law, koszt serwisowania jachtu rocznie wynosi ok. 15-20 procent wartości jednostki. Przy jachtach, których cena sięga setek milionów dolarów, to ogromne kwoty. Jak dodaje Maltby brytyjskie prawo stanowi że, jeśli jakieś dobra zostają zajęte, przejąć trzeba także odpowiedzialność za nie. To oznacza dbanie o stan zajętych dóbr.

Nie chodzi zresztą jedynie o potencjalne straty materialne, ale także możliwe szkody ekologiczne. Superjachty dlatego wyglądają tak imponująco na zdjęciach i filmach, ponieważ załoga nieustannie o nie dba, naprawia wszelkie usterki i utrzymuje w nienagannym stanie. Tygodnie pobytu w porcie bez odpowiedniej obsługi mogą z czasem spowodować choćby rdzewienie kadłuba, co może skończyć się wyciekami zanieczyszczeń czy ropy do wody. 

Jachty
The Icon: niezwykła premiera BMW. Tak wygląda przyszłość morskich podróży
Jachty
Nowy superjacht Jeff Bezosa: wysoki jak piramidy, kosztował pół miliarda dolarów
Jachty
Najbardziej luksusowa sieć hoteli rusza na morze. To pierwszy jacht Ritz Carlton
Jachty
Słynny projektant wymyśla wenecką gondolę od nowa. W środku turbiny i żyroskopy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?