Burza po wypowiedzi Quentina Tarantino o brytyjskich aktorach. „Są jak fantomy”

Quentin Tarantino nie życzy sobie Brytyjczyków w swoim nowym filmie – i narzeka na nadmiar brytyjskich aktorów i aktorek w Hollywood. Jego zdaniem Brytyjczycy i Brytyjki są za mało autentyczni.

Publikacja: 06.06.2023 12:36

Quentin Tarantino był gościem podczas tegorocznego festiwalu filmowego w Cannes.

Quentin Tarantino był gościem podczas tegorocznego festiwalu filmowego w Cannes.

Foto: LOIC VENANCE / AFP

Lista wybitnych brytyjskich aktorów, którym udało się stworzyć oscarowe kreacje w hollywoodzkich filmach, jest bardzo długa.

Tymczasem Quentin Tarantino jest poirytowany ich obecnością w amerykańskich produkcjach. Swoimi przemyśleniami na ten temat znany reżyser podzielił się w wywiadzie, którego udzielił dziennikarzowi magazynu „Deadline”. Dostało się też Australijczykom.

Quentin Tarantino krytykuje brytyjskich aktorów

Quentin Tarantino zapisał się w historii kinematografii takimi filmami jak „Pulp Fiction”, „Wściekłe psy” czy „Bękarty wojny”. Oprócz stworzenia własnego, oryginalnego stylu, który, jak na ironię, opiera się na kopiowaniu znanych motywów filmowych – Tarantino słynie z wygłaszania kontrowersyjnych opinii na tematy dotyczące świata filmu.

Czytaj więcej

To już koniec słynnej polskiej fabryki porcelany. Wielka wyprzedaż i zamknięcie

Od pewnego czasu wiadomo, że Tarantino planuje nakręcić nowy film. Zapytany przez dziennikarza serwisu „Deadline”, czy gdyby nie znalazł odpowiednich aktorów w Stanach Zjednoczonych, to byłby skłonny rozejrzeć się za nimi za granicą – na przykład w Wielkiej Brytanii, Tarantino odpowiedział wprost: „Prawda jest taka, że oczywiście Brytyjczyk by to udźwignął, ale nie chciałbym zatrudniać Brytyjczyka”.

Zdaniem reżysera brytyjscy aktorzy są mało autentyczni i to widać, a w zasadzie – słychać. „Nie mam nic przeciwko Brytyjczykom” – zaznaczył reżyser. „Żyjemy jednak w bardzo dziwnych czasach”.

Co zdaniem Tarantino stanowi o owej dziwności? Reżyser kontynuuje: „Jeżeli przyjrzymy się dzisiejszej branży filmowej, to zobaczymy, że wszyscy ci brytyjscy i australijscy aktorzy udający, że są Amerykanami, są jak fantomy. Nikt nie gra swoim własnym głosem”.

Reżyser zaznaczył, że nie chce brzmieć ksenofobicznie i podkreślił, że obecnie można znaleźć mnóstwo świetnych brytyjskich aktorów, którzy są w stanie podołać wielu trudnym zadaniom na planie. Tarantino zauważył też, że ci amerykańscy jego zdaniem trochę na własne życzenie oddają własny teren zyskującym coraz większą popularność Brytyjczykom.

Do wypowiedzi Tarantino odniósł się niedawno krytyk filmowy Tim Robey na łamach „Telegrapha”. Dziennikarz przytoczył dwa mocne argumenty tłumaczące fenomenem popularności aktorów i aktorek z Wysp w Hollywood. Po pierwsze, są oni tańsi, po drugie – większość z nich ma klasyczne wykształcenie aktorskie, co już na wstępie buduje ich przewagę nad ich kolegami i koleżankami po fachu z USA.

The Movie Critic: nowy film Quentina Tarantino

Tarantino zaczął właśnie pracę nad swoim dziesiątym filmem, który ma być ostatnią produkcją w karierze reżysera. Film pod tytułem „The Movie Critic” (czyli po polsku: „krytyk filmowy”) ma opowiadać historię amerykańskiej redaktorki. Historia będzie osadzona w drugiej połowie lat 70.

Pierwowzorem dla postaci głównej bohaterki jest nieżyjący już redaktor działu filmowego w jednej z wydawanych wówczas gazet o tematyce pornograficznej. To postać autentyczna – człowiek ten rzeczywiście pisał recenzje filmów, choć nigdy nie zdobył sławy.

Nastoletni wówczas Tarantino, który pracował jako roznosiciel gazet, natknął się na teksty owego niespełnionego krytyka filmowego. Wspomnienie to stało się inspiracją do stworzenia filmu. Obsada produkcji pozostaje tajemnicą, jednak wnioskując po zdecydowanych wypowiedziach Tarantino w rozmowie z „Deadline”, najprawdopodobniej nie znajdzie się w niej żaden Brytyjczyk lub Brytyjka.

Film
„Co poszło nie tak?”. Brytyjskie media bez litości dla 6. sezonu „The Crown”
Film
Filmy o procesach gwiazd to nowy trend. Czemu lubimy patrzeć na pranie brudów?
Film
„Oppenheimer” to nie wyjątek: mamy erę bardzo długich filmów. 3 godziny to norma
Film
Horrory przeżywają drugą młodość. To zasługa generacji Z, która uwielbia się bać
Film
Francuzi mają dość fanów serialu „Emily w Paryżu”. „Nie sprzedajemy marzeń”