W popularnym w latach 2007-2012 serialu „Gossip Girl” przyjaźnie przeplatają się z romansami, tajemnice z podstępami. Byli partnerzy ponownie ze sobą flirtują, a gdy miłość się kończy, utrzymują serdeczne relacje, wspierając się nawzajem w nowych związkach. Serial dla młodzieży kręcony ponad dekadę temu okazał się proroczy, a zjawisko „polycule” wydaje się dobrze wpisywać w zaprezentowane tam powiązania towarzysko-romantyczne. Na czym ono polega i jak opisują je osoby, praktykujące takie podejście na co dzień?
Wybrana rodzina
Będące połączeniem obrazowego słowa „poliamoria” (ang. „polyamory”) oraz „molecule” określenie powstało ponad dekadę temu dla opisania powiązań między ludźmi, pozostającymi ze sobą w relacji o podłożu zmysłowym, seksualnym, platonicznym czy romantycznym. Dla scharakteryzowania skomplikowanych koneksji między osobami wchodzącymi w skład takiej grupy używa się słów „rodzina”, „sieć”, jednak, jak zaznaczają redaktorzy „The New York Times”, żadne z nich nie oddaje w pełni złożoności zjawiska. – Polycule to dziwna rodzina. Taka, którą wybierasz sobie sam – wyjaśniają cytowane przez „The New York Times” osoby, znające taką sytuację z własnego doświadczenia i od lat tworzące kolektyw w rejonie Bostonu.
W obrębie ich grupy znajdują się osoby między 20. a 40. rokiem życia, zarówno hetero- jak homoseksualne, a także osoby niebinarne. Niektóre z nich dołączyły do kolektywu, rezygnując z konwencjonalnych związków, które okazywały się dla nich z rożnych powodów rozczarowujące. – Nie jest to stała grupa i można powiedzieć, że z perspektywy każdego z jej przedstawicieli wygląda inaczej. Relacje między poszczególnymi członkami wspólnoty są płynne, ale zawsze oparte na wzajemnej sympatii i szacunku – podkreślają anonimowi przedstawiciele podczas wywiadu dla „The New York Times”.
Wielomiłość
Jak podkreślają psychologowie, tak zdefiniowane podejście do relacji nie jest nowością, a zasadnicza różnica między takim podejściem a związkiem konwencjonalnym wynika z założenia, że uczestnicy mogą rozwijać trwałe, głębokie związki z więcej niż jedną osobą jednocześnie. – W języku polskim często określamy poliamorię jako „wielomiłość” czy „miłość mnogą”, i właśnie „miłość” jest tu słowem kluczowym – zaznacza Daria Cerazy, psycholog psychoterapeuta. – Choć wielu osobom taka forma związków kojarzy się głównie z seksem, nie musi on być wcale na pierwszym miejscu. Kluczową zasadą związków poliamorycznych jest otwartość, zaufanie, uczciwość i transparentność w relacjach oraz to, że wszyscy uczestnicy są świadomi i zgadzają się na zasady oraz granice ustalone w związku – zaznacza.
Choć relacja oparta na takim schemacie nie zawsze znajduje swoich zwolenników, są i tacy, dla których wydaje się ona rozwiązaniem naturalnym, podczas gdy to właśnie związek dwojga ludzi jest wobec takiej formy wtórny. – Osoby w związkach poliamorycznych wychodzą z założenia, że taka forma relacji jest wręcz czymś naturalnym, co zostało ograniczone przez sztywne normy społeczne i cywilizacyjne – zauważa psycholog. – I rzeczywiście w sensie ewolucyjnym ma jak największy sens: największą szansę na przeżycie mają te społeczności, które tworzą najliczniejsze potomstwo, i są w stanie się tym potomstwem zaopiekować. Naturalnym jest, że grupa zapewni większe bezpieczeństwo i dzięki niej łatwiej jest się zatroszczyć o potomstwo. W czasach współczesnych poliamoria przeżywała swój rozkwit, i to całkiem niedawno, bo w latach 70., kiedy w komunach i grupach „rodzinnych” żyło pokolenie dzieci kwiatów – wyjaśnia.