Kończący się sezon wiosenno-letni stał pod znakiem luzu, wygody, kreatywności i mniejszej dbałości o to, aby wpisywać się w jakiekolwiek kanony estetyczne. Ludzie chcą chodzić w wygodnych butach, a zarazem wyróżnić się z tłumu. Projektanci błyskawicznie reagują na te potrzeby i podsuwają propozycje z jednej strony komfortowe, z drugiej – kontrowersyjne.
Początek mody na niemodne buty
Szpilki i inne klasyczne modele butów ostatnio coraz częściej wędrują na dno szaf większości kobiet. Ustępują miejsca modelom, których najważniejszymi cechami są z jednej strony komfort, a z drugiej – przykuwanie uwagi.
Czytaj też: Balenciaga: najbrzydsze buty świata teraz jeszcze brzydsze
Wszystko zaczęło się od sneakersów, które kilka lat temu wzięły szturmem świat mody. Najpierw Balenciaga pokazała swój przełomowy model Triple S, a inni producenci błyskawicznie dostrzegli trend i poszli tym samym tropem. Efekt: wysyp masywnych i dość niezgrabnych modeli sneakersów.
W przypadku Balenciagi nie było to jednorazowe wydarzenie. To raczej rodzaj programowego założenia, że należy się wyróżniać, nieustannie przekraczając granice tego, co w modzie dobrze widziane i akceptowalne. Taka filozofia od kilku lat pozwoliła zmienić nieco zakurzony, choć znany, dom mody w maszynę do zarabiania pieniędzy – i jednocześnie markę, która wyznacza trendy. Ogromna w tym zasługa Demny Gvasalii, który odpowiada za obecne oblicze paryskiego domu mody.
Renesans mody na sneakersy przypadł na okres lockdownu, kiedy wyjście z domu wiązało się jedynie z szybką wizytą w sklepie, joggingiem, wypadem za miasto czy spacerem z psem. W takich sytuacjach jedyne, czego potrzebowaliśmy, to wygodne, sportowe obuwie.