Omenaa Mensah, Rafał Brzoska: Każdy twardziel mięknie, gdy usłyszy „dziękuję”

Ona jest kobietą biznesu, osobowością telewizyjną i filantropką. On – czołowym polskim przedsiębiorcą i inwestorem. Wspólnie zaangażowali się w działalność charytatywną. – W filantropii pracuje się na radość innych ludzi – mówią Omenaa Mensah i Rafał Brzoska, twórcy Wielkiej Aukcji Charytatywnej Top Charity.

Publikacja: 07.06.2024 15:44

Omenaa Mensah i Rafał Brzoska podczas wernisażu wystawy przed Wielkiej Aukcji Charytatywnej Top Char

Omenaa Mensah i Rafał Brzoska podczas wernisażu wystawy przed Wielkiej Aukcji Charytatywnej Top Charity w oranżerii pałacu w Wilanowie.

Foto: Natalia Poniatowska

Dwadzieścia osiem milionów złotych. Tyle zebrano podczas ubiegłorocznej edycji Wielkiej Aukcji Charytatywnej 
TOP CHARITY. Ten wynik to zasługa Omeny Mensah i Rafała 
Brzoski, a także osób, które z nimi pracują. Tegoroczna aukcja, która odbędzie się 8 czerwca, najpewniej pobije zeszłoroczny wynik. – Chcemy szerzyć ideę charytatywności w Polsce – mówi Rafał Brzoska.

Sukces: Co jest dla was większym wyzwaniem: filantropia czy biznes?

Omenaa Mensah: Moim zdaniem filantropia, bo tutaj nie pracuje się na wynik finansowy, tylko na radość innych osób. Czasami to trudne do zrozumienia dla ludzi obserwujących z boku 
nasze działania. Niektórzy zastanawiają się, dlaczego ktoś chciałby robić coś dla innych, do tego za darmo. To wyzwanie: uświadomić sobie, że tacy ludzie jak my istnieją, że warto nam pomagać i wspierać nasze działania.

Rafał Brzoska: Dodam przewrotnie, że dla mnie filantropia to po prostu kolejny ważny projekt życiowy, do którego oboje z Omeną podchodzimy pioniersko. Podejście projektowe, typowe dla biznesu, w przypadku działalności charytatywnej paradoksalnie jest najbardziej skuteczne. Właściwa organizacja, zarządzanie, analiza kosztów i przychodów, wykorzystywanie networkingu biznesowego to klucze do sukcesu nie tylko w biznesie, ale i działalności charytatywnej. Nie brakuje przedsięwzięć, w których ludzie dwoją się i troją, a mimo to nie potrafią zebrać choćby 10 tysięcy złotych, bo nie są w stanie dotrzeć do odpowiednich osób.

Biznes umożliwia dotarcie do ludzi z głębokim portfelem, a do tego gotowych pomagać. Biznesowe podejście jest niezbędne, więc myślę, że pod tym względem idealnie się uzupełniamy z moją żoną.

Coraz więcej osób, które odniosły ogromny sukces biznesowy, angażuje się w działalność charytatywną. Z czego wynika to rosnące zainteresowanie filantropią?

OM: Dobry filantrop to także dobry lider i skuteczny przedsiębiorca. W działalności charytatywnej sukcesy osiąga się, 
pomagając innym, tworząc projekty, które mają duży wpływ 
na świat i ludzi. Bill Gates w biznesie zdobył wszystko. Oglądałam niedawno serial dokumentalny o tym, jak postawił 
sobie za cel zniszczenie wirusa polio w Afryce. By zrealizować ten cel, lata do Nigerii i spotyka się z lokalnymi królami, tłumaczy im zasadność szczepień, bo ta choroba nie została pokonana tylko w kilku miejscach na kontynencie. Prawdziwy lider bierze udział w przedsięwzięciach, nie boi się odważnych decyzji. Jest wizjonerem, który wyjaśnia swój punkt widzenia i edukuje. 
Takim liderem jest mój mąż. Rafał kilka lat temu ratował swoją firmę, latał do Londynu na spotkania z funduszami inwestycyjnymi, walczył, żeby uratować projekt, w który wierzył. Dziś w taki sam sposób podchodzi do działalności charytatywnej. Tu również pojawia się chęć osiągania sukcesów. Może to jakiś gen liderów, który stanowi wspólną cechę przedsiębiorców?

RB: Jest dokładnie tak, jak powiedziałaś. Świat potrzebuje liderów w każdym obszarze. Nie warto wymyślać koła na nowo, lepiej czerpać z najlepszych wzorców, a następnie próbować je zaszczepiać tam, gdzie mogą przynieść coś dobrego. Pokazaliśmy, że polscy przedsiębiorcy mają takie właśnie cechy. Oni też chcą być częścią zmiany społecznej, która dokonuje się wokół nas, i nie mają problemu z tym, żeby podzielić się swoim majątkiem z osobami, które potrzebują pomocy. To mi imponuje i myślę, że za kilka lat pod względem działalności charytatywnej Polska może stać się „zieloną wyspą” w Europie.

Rafał Brzoska, Omenaa Mensah i Anda Rottenberg, która na potrzeby Wielkiej Aukcji Charytatywnej przy

Rafał Brzoska, Omenaa Mensah i Anda Rottenberg, która na potrzeby Wielkiej Aukcji Charytatywnej przygotowała wybór prac artystów, którzy reprezentowali Polskę w poprzednich edycjach Biennale w Wenecji.

Natalia Poniatowska

Jak przekonać ludzi, by zaangażowali się w pomaganie?

RB: Nie każdy musi zakładać fundację, a potem zatrudniać sztab ludzi do jej prowadzenia. Czasami łatwiej jest pójść 
za kimś, komu się ufa. Moja żona namówiła mnie do założenia Rafał Brzoska Foundation, przekonując, że to właściwy moment. Mam do niej pełne zaufanie, dlatego uznałem, że to 
dobry pomysł. Z jej pomocą udało mi się powołać do życia niezwykłą instytucję. Tworzymy najbardziej wyjątkowy program stypendialny w Polsce skierowany do zdolnych dzieci z niezamożnych rodzin. Nasi koleżanki i koledzy otwierają serca i portfele podczas organizowanych przez nas Wielkich Aukcji Charytatywnych TOP CHARITY, ponieważ nam ufają. Wiedzą, 
że nie pojawiliśmy się znikąd. Oboje mamy za sobą trudną drogę, 
ale nasze życie, to, co robimy na co dzień i co osiągnęliśmy przez ostatnie lata, jest gwarancją, że projekty, do których zapraszamy innych, będą przygotowane na najwyższym poziomie. Wydaje mi się, że wielu osobom łatwiej jest dołączyć do tych, którzy już zaczęli działać na tym polu i odnoszą sukcesy. Mam poczucie, że to, co robimy, urzekło wiele osób, które dzięki temu jeszcze bardziej chcą nas wspierać i trzymają za nas kciuki. 

Nie robimy tego dla siebie, tylko dla naszych fundacji. Chcemy takim „nalotem dywanowym” szerzyć ideę charytatywności w Polsce.

OM: Jak przekonać ludzi? Na początku było bardzo trudno. Przez pierwsze cztery lata działalności mojej fundacji nieustannie nakłaniałam firmy, że warto nas wspomóc. Ostatnio zrobiłam 
sobie podsumowanie. Spisałam, kto był ze mną na początku i odezwałam się do tych osób z podziękowaniami za to, że zaufały mi, „dziewczynie z telewizji”, która wymyśliła sobie, że chce pomagać dzieciom ulicy w Afryce. Pamiętam, jak bardzo się denerwowałam, że zbiórka pieniędzy na budowę szkoły w Ghanie idzie tak wolno. Gdy już ją zbudowałam, wszystko się nagle zmieniło. Wydaje mi się, że ludzie potrzebują czasu, żeby zaufać i zrozumieć, że pomaganie to nie zabawa – stoją za tym prawdziwe emocje i prawdziwe, chwytające za serce historie. Ludzie uwierzyli w sens tego, co robimy, a do tego przedsiębiorcy mają w sobie wrażliwość, która popycha ich do robienia rzeczy wspaniałych poza biznesem. 

Proszę mi wierzyć, że nawet najtwardszy biznesmen mięknie, gdy słyszy słowo „dziękuję” od osoby, której pomógł. To słowo kruszy nawet najbardziej twarde serca.

Nie każdy musi zakładać fundację, ale wy je założyliście. Gdzie nauczyliście się filantropii?

OM: W pewnym momencie kariery telewizyjnej poczułam, że nie chcę, aby mój wizerunek był kojarzony tylko z przedsięwzięciami komercyjnymi. Zależało mi, by za wszystkim, 
co robię, niezależnie od tego czy chodzi o biznes, czy pomaganie, szła 
jakaś misja, historia ważna dla mnie z jakiegoś względu. W tym roku mija dziesięć lat, od kiedy założyłam Omenaa Foundation i zaczęłam zajmować się pomaganiem. Początki to była samotna podróż. Czułam się jak żeglarz na pełnym morzu zmierzający do jakiejś wyspy. Tylko ja widziałam brzeg, do którego płynę, a do tego miałam świadomość, że jest daleko. Dzisiaj to już piękny jacht, na którym razem ze mną płynie wiele innych osób, a wyspa jest coraz bliżej. Niebawem do niej dopłyniemy, a potem zaczniemy wspólnie coś na niej tworzyć.

Pan Rafał miał łatwiejszy start w świecie filantropii.

RB: Tak, mój przykład siedzi obok mnie (śmiech).

OM: Poznaliśmy się, gdy szukałam firmy, która dostarczyłaby zaproszenia na organizowany przeze mnie event. Chodziło o wydatek rzędu 1500 złotych. Wówczas była to spora kwota dla fundacji, którą prowadziłam, bo całą jej siedzibą było… biurko w moim mieszkaniu! Warto było walczyć o tę kwotę, choć nie sądziłam, że przy okazji poznam miłość mojego 
życia. Połączyło nas pomaganie, co jest dla nas bardzo ważne, bo dobra energia płynąca z filantropii przekłada się także 
na inne aspekty naszego życia.

„One Man Show w firmie to droga donikąd”, 
– powiedział pan w jednym z wywiadów. Jak się 
buduje zespoły, które podejmą wysiłek prowadzenia działalności charytatywnej na taką skalę?

RB: Zarządzanie zespołem fundacyjnym nie różni się znacząco od zarządzania zespołem menedżerów w InPoście. Ważne są KPI-e (ang. Key Performance Indicator, wskaźnik efektywności – red.), deadline’y, planowanie działań, harmonogram, rozliczanie celów, oglądanie każdej złotówki. Podstawowa różnica: zamiast osiągać zysk, chcemy maksymalizować uśmiechy osób, którym pomagamy, by jak najwięcej udało się zrealizować za środki, którymi dysponuje fundacja. Wielkich różnic nie dostrzegam. Czasem natomiast pojawia się problem na poziomie rekrutacji. Zdarza się, że na rozmowy o pracę przychodzą osoby, które mają taką wizję siebie: odejdę z korporacji i zatrudnię się w fundacji, bo mam potrzebę serca, a przy okazji będzie trochę łatwiej. Otóż, niestety, nie będzie ani łatwiej, ani przyjemniej. Przyjemność pojawia się, gdy widzimy uśmiechy na twarzach osób, którym pomogliśmy. To jest ta energia, którą czerpiemy. Na co dzień pracujemy z najlepszymi specjalistami. Jeśli zdarzają się nieudane rekrutacje, 
to głównie dlatego, że ludzie mają swoją wizję funkcjonowania organizacji charytatywnych, opartą na tym, co widzą w telewizji czy podczas finałów WOŚP, gdy gra orkiestra dęta, są fajerwerki i uśmiechy na twarzach. Tymczasem na finał WOŚP przez cały rok pracują tysiące ludzi, ale nikt tego nie widzi. Z naszymi projektami jest podobnie.

Omenaa Mensah i Rafał Brzoska.

Omenaa Mensah i Rafał Brzoska.

Monika Ostrowska

.8 czerwca odbędzie się trzecia Wielka Aukcja Charytatywna TOP CHARITY. Czego nauczyło was przygotowywanie kolejnych edycji tego wydarzenia?

OM: O pierwszą edycję musiałam walczyć jak lwica. Był 2022 rok, rozpoczęła się wojna w Ukrainie… W związku z tym 
pojawiły się głosy: czy w tak trudnym okresie wypada organizować takie wydarzenie?

Co odpowiadałaś?

OM: Że to właśnie ten czas, kiedy firmy pomagające Ukrainie powinny mieć swoje święto, a także – że wspólnie możemy pomagać. Nasza inicjatywa od początku skupia ludzi ze świata biznesu, kultury, artystów i kolekcjonerów. Od drugiej edycji nie jest to wyłącznie jedna aktywność, tylko tournée rozłożone na dwa miesiące. Rozpoczyna je Wystawa Wielkiej Aukcji Charytatywnej, którą organizujemy w Oranżerii Pałacu w Wilanowie. Pojawiły się też wydarzenia towarzyszące, jak Wielka Loteria TOP CHARITY z mnóstwem fantastycznych nagród. 
W tym roku rozszerzyliśmy naszą inicjatywę o Artis Arundo – cykliczny projekt, nazywany przez nas sztafetą pokoleń 
artystów, który co roku będzie miał swojego kuratora. Rozpoczęliśmy go od współpracy z Andą Rottenberg. Dodatkowo 
organizujemy piknik biznesowy o nazwie ChangeMAKERS. Podczas spotkań networkingowych będziemy rozmawiać m.in. o wyzwaniach, rozwoju technologii, ale też o filantropii. Gośćmi specjalnymi będą m.in. Phyllis Newhouse i Mark Brzezinski, ambasador USA w Polsce. Natomiast dzień po aukcji, czyli 
9 czerwca, organizujemy Family Day, przeznaczony dla rodzin, bo chcemy uczyć dzieci filantropii od najmłodszych lat.

RB: W świecie biznesu mamy do czynienia z masą liderów. Wszyscy osiągnęli sukcesy, często ponadprzeciętne. Tymczasem w przypadku Wielkiej Aukcji Charytatywnej muszą wyjść ze strefy komfortu bycia liderem. Dlatego poszerzamy nasz koncept chociażby o spotkania biznesowo-polityczne czy nawet geopolityczne i o dyskusje wokół tych tematów. Chcemy, 
by ludzie biznesu widzieli wartość dodaną nie tylko w samym finale aukcji, ale też w tym, że powstaje swego rodzaju społeczność pomagających. Właśnie tak tworzy się filantropia w stylu amerykańskim. Największe fundacje w USA nie są oparte wyłącznie na środkach własnych fundatorów. Bardzo często ich siłą jest społeczność, której przyświecają wspólne cele.

Ile trwa przygotowanie Wielkiej Aukcji Charytatywnej?

RB: Przez 11 miesięcy Omenaa wraz z zespołem walczy o każde dzieło sztuki. Jeździ po Polsce i świecie, organizuje spotkania, udziela wywiadów i zaprasza wyjątkowych gości, żeby efekt 
finalny był najlepszy. Piękny bal to tylko jeden dzień, gdy wszyscy mamy poczucie, że jest dobrze, ale poprzedza go niemal rok ciężkiej pracy. Ja funkcjonuję od jednego wyniku kwartalnego do kolejnego. 

Tymczasem w fundacji cały rok pracuje się na 
jeden wielki dzień, podczas którego chcemy zebrać maksimum środków. Tu nie ma sielanki, to naprawdę ciężka, momentami katorżnicza praca.

OM: Szczególnie, jeśli ktoś jest takim perfekcjonistą jak ja, dbającym o każdy detal. „Jakość wyrazem szacunku” – takie hasło wisi w siedzibie naszej fundacji. Dotyczy ono nie tylko jakości pomagania naszym podopiecznym. Jest też ukłonem w stronę naszych gości, którym staramy się odwdzięczyć za ich szczodrość i zaufanie. Wielokrotnie braliśmy udział w różnych przedsięwzięciach dobroczynnych czy balach charytatywnych. Postanowiłam, że nie będę oferować na naszych aukcjach byle czego. Działamy w środowisku biznesowym. Ludzie świetnie zdają sobie sprawę z wartości choćby dzieł sztuki. Oczywiście niektóre przedmioty mają też wartość emocjonalną, 
ale jeśli proponujemy naszym darczyńcom dzieła sztuki, muszą 
to być przedmioty na najwyższym poziomie. Mogę się pochwalić, że nasze wysiłki zostały docenione. Wielka Aukcja Charytatywna TOP CHARITY zdobyła międzynarodową nagrodę 
Luxury Lifestyle Awards w kategorii Best Luxury Auction Event 2023. To globalna inicjatywa, która docenia najwyższy standard produktów i usług na całym świecie. Dla nas to także dowód, że to, co robimy, robimy dobrze!

Jak odnajdujecie się w pracy w duecie?

RB: Pracujemy cały czas razem i nawet jeżeli każde z nas ma trochę inny plan działania na co dzień, to wzajemne wsparcie w każdym obszarze jest kluczem do sukcesu. Wyznajemy 
zasadę, że sukces tworzą ludzie, a nie jednostki. W naszym tandemie jest podobnie, więc absolutnie nie widzę tutaj dwóch różnych agend czy prędkości.

OM: Mamy jasny podział. Wiem, w czym ty jesteś doskonały, kochanie, i w tych sprawach słucham wszystkich twoich rad. Natomiast ty ufasz mi w innych kwestiach, zwłaszcza estetycznych, wizji, jak mają wyglądać nasze przedsięwzięcia, dokąd chcemy zmierzać. Mamy nawet niepisaną umowę, że zawsze szczerze sobie mówimy, jeśli coś nam nie pasuje, i dyskutujemy, żeby znaleźć najlepsze rozwiązanie.

Jak łączyć pracę zawodową z zaangażowaniem w projekty charytatywne? Fundacji jest kilka, a zakres ich działalności stale się rozszerza.

OM: Obecnie praca fundacji zabiera mi 70 procent mojego czasu. Mam plan, by nieco zmniejszyć to zaangażowanie i przesunąć nacisk na kwestie biznesowe oraz zawodowe. Jeśli moje nowe przedsięwzięcia przyniosą zyski, z przyjemnością podzielę się nimi, przekazując pieniądze 
na cele charytatywne.

RB: Szczerze? Sam nie wiem, jak łączyć te dwie sfery. Doba ma tylko 24 godziny. Biorąc pod uwagę skalę biznesu, który prowadzę, nie jest łatwo wygospodarować kilka godzin na przykład na spotkanie z kandydatami do programu stypendialnego. Z drugiej strony takie wydarzenia są dla mnie odskocznią. Po rozmowach z młodymi ludźmi mam dwa razy większą energię do biznesowej „orki”. Czasami właśnie ta „orka” daje mi mniej satysfakcji niż kilka godzin spędzonych z dzieciakami. 

Moja mama zawsze powtarza: „Daj, a będzie ci dane”. Trzymam się tej maksymy, bo wiem, że dobra energia do nas wraca i to jest najważniejsze.

OM: Rafał jest bardzo obowiązkowy. Gdy ma zadanie do wykonania, zawsze jest perfekcyjnie przygotowany. Najbardziej cieszy mnie to, że choć widzę, jak czasem goni go czas, gdy 
dociera na spotkanie, w pełni angażuje się w proces pomagania. Bez względu na to, czy pełni funkcję gospodarza, czy jedynie członka zespołu. To wspaniałe, kochanie. Dziękuję ci, że jesteś zawsze tak otwarty. Nawet gdy z początku odmawiasz, zawsze dajesz temu szansę i później widzę, jak ogromną radość i satysfakcję ci to sprawia.

Co będzie dla was sukcesem w działalności, którą prowadzicie?

OM: Mam dwie ojczyzny: afrykańską i tę polską. Często, będąc za granicą, słyszymy: „Jesteście z Polski? To ten kraj, w którym ludzie tak pomogli Ukrainie!”. Jako Polka w takich sytuacjach czuję ogromną dumę. Mogę się pochwalić, że współpracujemy z Andrea Bocelli Foundation we Włoszech, a w tym roku dołączyła do nas fundacja Rafaela Nadala. Prowadzimy rozmowy także z innymi międzynarodowymi fundacjami, bo chcemy wspólnie realizować projekty pomocowe. To także sukces, który cieszy. Jako Polacy jesteśmy gotowi na to, żeby powiedzieć światu: zobaczcie, Polska to nie tylko Jan Paweł II. Gramy świetnie w piłkę, bo mamy Roberta Lewandowskiego, ale jesteśmy też po prostu przyzwoitymi ludźmi, otwartymi na świat.

RB: Trudne pytanie. Na koniec dnia to nie sukces biznesowy zostaje w pamięci ludzi. On przemija. Jest wielu liderów biznesowych, którzy odeszli. Było o nich głośno przez dzień, 
tydzień czy miesiąc. Pomnik, który sobie wystawili swoją działalnością biznesową, prędzej czy później zostanie zapomniany. Tymczasem pomoc żyje tak długo, jak długo żyją ludzie, którym pomagamy. Jeżeli są to dzieciaki, to one będą pamiętały i tę pomoc, i nas, jako tych, którzy im pomogli, do końca życia. To, co robimy, jest budowaniem sobie takiego niematerialnego pomnika, który będzie istniał w ludzkich sercach i umysłach. To, że możemy kształtować czyjeś życie, a może nawet je zmienić lub uratować, jest czymś wyjątkowym i nie da się tego kupić za żadne pieniądze. To mnie motywuje! Biznes jest tylko środkiem, który ma pomóc w realizacji wyższych celów.

Ludzie
Stworzyła polską markę luksusową. „Projektantką zostałam trochę przez przypadek”
Ludzie
Polska architektka w Dubaju: nie dostaję próśb od klientów o złote żyrandole
Ludzie
Najbogatsza kobieta na świecie zdetronizowana. Triumf słynnej rodziny z USA
Ludzie
Wśród generacji Z rośnie nowy typ milionerów. Błyskawiczna kariera w ciągu roku
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Ludzie
Pokolenie „małych sukcesów”: dlaczego generacja Z nie chce iść w ślady rodziców?