W jakim świecie obudzimy się za miesiąc? Jak będzie wyglądać on za pół roku? W jakim stopniu będzie przypominał ten, który dobrze znamy i w którym nauczyliśmy się poruszać? Te pytania zadają sobie wszyscy, którzy siedzą w domach i pracują na „home office”.
W Europie ostatnio świetnie sprzedaje się powieść „Dżuma” Alberta Camusa. Nie sięgamy jednak po nią, by jeszcze mocniej obciążyć nasze znerwicowane głowy, ale by spróbować zerknąć w przyszłość. Z nadzieją czekamy na zakończenie i marzymy o powrocie do życia, którego pandemia pozbawiła nas tak gwałtownie.
Nadchodzi zmiana
Jednego możemy być pewni – świat się zmieni. „Przed naszymi oczami ulatuje, przemija paradygmat cywilizacji, który kształtował nas przez ostatnich dwieście lat. Który brzmiał: jesteśmy panami stworzenia, możemy wszystko i świat należy do nas. Teraz nadejdą nowe czasy. […] Siedzimy w domu, czytamy książki i oglądamy seriale, ale w rzeczywistości przygotowujemy się do wielkiej bitwy o nową rzeczywistość, której nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, powoli rozumiejąc, że nic już nie będzie takie samo, jak przedtem”, napisała we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” noblistka, Olga Tokarczuk.
Na zmianę musi przygotować się świat mody. W czasie pandemii firmy z tej branży cierpią szczególnie. W Europie i Stanach Zjednoczonych zamknięte sa sklepy, dramatycznie spada sprzedaż online, zamrażane są budżety reklamowe (także te na współprace z influencerami, którzy z dnia na dzień pozostali bez źródeł przychodu), odwołano wszystkie wydarzenia modowe.
Burberry zapowiada, że w marcu liczy się ze spadkami sprzedaży nawet o 70, 80 procent. Właściciel Zary, Inditex ocenia straty na minimum 300 milionów euro, a brytyjski gigant Primark anuluje wszystkie nowe zamówienia.