Świat mody po pandemii: co nas czeka, gdy to się wreszcie skończy

Niektórzy w spowolnieniu gospodarczym widzą zbawienie dla świata mody, inni uważają, że to niemal śmiertelne zagrożenie. Jedno można powiedzieć już dzisiaj – wszystko się zmieni, a my nie jesteśmy gotowi na tę zmianę.

Publikacja: 11.04.2020 16:01

Świat mody po pandemii: co nas czeka, gdy to się wreszcie skończy

Foto: Clem Onojeghuo/Unsplash

W jakim świecie obudzimy się za miesiąc? Jak będzie wyglądać on za pół roku? W jakim stopniu będzie przypominał ten, który dobrze znamy i w którym nauczyliśmy się poruszać? Te pytania zadają sobie wszyscy, którzy siedzą w domach i pracują na „home office”.

W Europie ostatnio świetnie sprzedaje się powieść „Dżuma” Alberta Camusa. Nie sięgamy jednak po nią, by jeszcze mocniej obciążyć nasze znerwicowane głowy, ale by spróbować zerknąć w przyszłość. Z nadzieją czekamy na zakończenie i marzymy o powrocie do życia, którego pandemia pozbawiła nas tak gwałtownie.

Nadchodzi zmiana

Jednego możemy być pewni – świat się zmieni. „Przed naszymi oczami ulatuje, przemija paradygmat cywilizacji, który kształtował nas przez ostatnich dwieście lat. Który brzmiał: jesteśmy panami stworzenia, możemy wszystko i świat należy do nas. Teraz nadejdą nowe czasy. […] Siedzimy w domu, czytamy książki i oglądamy seriale, ale w rzeczywistości przygotowujemy się do wielkiej bitwy o nową rzeczywistość, której nie potrafimy sobie nawet wyobrazić, powoli rozumiejąc, że nic już nie będzie takie samo, jak przedtem”, napisała we „Frankfurter Allgemeine Zeitung” noblistka, Olga Tokarczuk.

Na zmianę musi przygotować się świat mody. W czasie pandemii firmy z tej branży cierpią szczególnie. W Europie i Stanach Zjednoczonych zamknięte sa sklepy, dramatycznie spada sprzedaż online, zamrażane są budżety reklamowe (także te na współprace z influencerami, którzy z dnia na dzień pozostali bez źródeł przychodu), odwołano wszystkie wydarzenia modowe.

Burberry zapowiada, że w marcu liczy się ze spadkami sprzedaży nawet o 70, 80 procent. Właściciel Zary, Inditex ocenia straty na minimum 300 milionów euro, a brytyjski gigant Primark anuluje wszystkie nowe zamówienia.

Amerykański dom towarowy Macy’s wysyła 130 tysięcy pracowników na bezpłatny urlop i zaciąga kredyt w wysokości 1,5 miliarda dolarów. Internetowy butik Net–a–porter zawiesza działalność w Europie i Stanach Zjednoczonych.

Kłopoty mają też magazyny o modzie i agencje PR, a marki modowe, rozważają organizowanie pokazów w wirtualnej rzeczywistości. Światowe firmy ze świata mody, bez wyjątku, spodziewają się głębokiego kryzysu.

Najpiękniejszy scenariusz: nowe odrodzenie

Nikt nie ukrywa, że rozpoczyna się walka o przetrwanie. Włoscy projektanci pokroju Giorgio Armaniego, Pierpaola Piccioliego (Valentino) czy Silvii Venturini Fendi, mimo trudności spowodowanych pandemią, pracują nad nowymi kolekcjami – będą skromniejsze, ale za to z mocniejszym przesłaniem.  

Mówią jednym głosem, że czas po pandemii może być dobrą okazją do porzucenia tego, co zbędne, powrotu do korzeni i rezygnacji z agresywnego marketingu.

Jedna z najbardziej cenionych specjalistek od przewidywania trendów, Lidewij Edelkoort, mówiła niedawno: „wirus spowolni wszystko. Będziemy świadkami zatrzymania produkcji dóbr konsumpcyjnych. To jednocześnie okropne i cudowne, ponieważ musimy przestać produkować w tak szalonym tempie. To prawie tak, jakby wirus był niesamowitą łaską dla planety. Być może też powodem, dzięki któremu przeżyjemy jako gatunek. ”

Choć w dobie obecnych wydarzeń trudno patrzeć na tę sytuację jako na „łaskę”, wielu ekspertów podkreśla, że spowolnienie było pod wieloma względnami niezbędne. Być może, gdy skończy się pandemia, czeka nas odrodzenie i zdefiniowane na nowo świata mody, tym razem w wersji bez kultury nadmiaru i bez rozbuchanej konsumpcji?

Ten hashtag ratuje miejsca pracy

Hashtag #wspierampolskiemarki, który na Instagramie zebrał już prawie 12 tysięcy zdjęć, nie promuje kompulsywnego kupowania. Projektantka biżuterii, Anka Krystyniak, podkreśla, że samo oznaczanie jakiejś polskiej marki na Instagramie, przekazywania słów otuchy, jest wartością samą w sobie, który przynosi dobrą energię i pozwala wspólnie zmierzyć się z trudną rynkową sytuacją.

Staram się nie dopuszczać do tego, by paraliżował mnie strach, to destrukcyjne. Robię wszystko, by utrzymać pracowników i pomóc firmie przetrwać w obecnym kształcie – mówi Anka Krystyniak.

– Jesteśmy o tyle w dobrej sytuacji, że niemal wszystko produkujemy sami. Tylko niektóre komponenty musimy kupić. I tutaj ostatnio nastąpił problem. Nasi dostawcy powiedzieli – teraz albo nigdy, zamykamy granice. Musiałam podjąć decyzje – czy inwestuję duże pieniądze, utrzymuję produkcje na obecnym poziomie i liczę na to, że moje projekty się sprzedadzą i będę mogła opłacić pracowników. A może z powodu recesji nikt nie będzie chciał kupować biżuterii?

– Nie ma jednoznacznej odpowiedzi. To jak rzut monetą. Wypadł orzeł, zrobiłam zapasy –  mówi mi Krystyniak. Jak widzi świat po zakończeniu pandemii? Doskonale zdaje sobie sprawę, że nie wszystkie marki wyjdą z tego bez szwanku, ale liczy, że na dłuższą metę obroni się jakość.

Podobne nadzieje ma projektantka torebek Zofia Chylak. Produkty jej firmy ciesza się ogromną popularnością, można je kupić m.in. w Net–a–porter. „Ciężko bawić się w proroka, gdy ma się poczucie, że jesteśmy jeszcze w przededniu nadchodzących i zupełnie nieprzewidywalnych zmian. Myślę, że nasze myślenie bardzo się zmieni. Mam nadzieję, że to spowolnienie sprawi, że ludzie będą umieli wrócić do wolniejszego życia. Moja firma, w innej trochę formie, ale jednak działa. Większość naszego zespołu pracuje zdalnie. Osoby, które obsługują sklep internetowy, przychodzą na zmiany, dbamy o to, żeby były się bezpiecznie” – mówi Zofia Chylak.

Podkreśla też, że od dłuższego czasu starała się, by jej marka funkcjonowała obok pędzącego światem, zależało jej na tworzeniu projektów ponadczasowych, dlatego między innymi utrzymuje w sprzedaży poprzednie kolekcje.

Stara się też wprowadzać nowe, bardziej ekologiczne rozwiązania. „Chciałabym, żeby moda rozwijała się w tym kierunku, żeby była przemyślana, dobrej jakości. Mam nadzieję, że firmy, które myślą w ten sposób, przetrwają nadchodzący kryzys. Bardzo źle by się stało, gdyby ocaleli tylko giganci. Miejmy nadzieję, że klienci będą woleli wspierać lokalne, świadome marki. Wtedy przyszłość mody na pewno będzie świetlana”.

Giganci też mają problemy. Zarząd spółki LPP zrezygnował z wynagrodzenia, by zwiększyć wydatki na walkę ze skutkami pandemii. Jaką wizję przyszłości ma firma, której własnością jest m.in. marka Reserved? „W obecnych realiach trudno jest przewidzieć, jaki będzie wpływ pandemii na branżę mody i jak długo jej skutki będą odczuwalne dla nas, jak i naszych klientów” – mówi Anna Sołtys, Dyrektor Biura Produktowego Reserved.

„Obecnie jednym z istotnych wyzwań jest zarządzenie najnowszymi kolekcjami wiosenno-letnimi, szczególnie w modelu, którego postawą jest sprzedaż stacjonarna. Dziś funkcjonujemy w rzeczywistości, w której 80% naszych sklepów zostało zamkniętych” – mówi.

Nowe czasy, nowy konsument?

Nie ulega wątpliwości, że kryzys wpłynie sposób myślenia klientów i klientek. Pierwsze zmiany nastąpiły błyskawicznie. Zgodnie z badaniami firmy McKinsey  69% Amerykanów deklaruje, że wydaje mniej na odzież, 59% ograniczyło zakupy produktów do pielęgnacji.

„Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak pandemia wpłynie na zachowania zakupowe po jej opanowaniu. Czy, i ewentualnie jak, zmienią się oczekiwania i potrzeby klientów? To będzie trudna lekcja dla całej branży modowej, dlatego szczególnie istotne jest, by zachowała ona maksymalną elastyczność i otwartość na różne scenariusze”, mówi Anna Sołtys.

Wszystko wskazuje na to, że nowy konsument będzie bardziej świadomy. Z większą rozwagą będzie podchodził do zakupów. Może jeszcze bardziej niż dotąd będzie cenił jakość? Mówi się też, że z powodu powszechnych obecnie przecen, mniej chętnie będzie kupował produkty w normalnej cenie. Możliwe też, że jeszcze bardziej polubi zakupy online.

Na pewno przed nami niełatwe tygodnie i miesiące. Bardzo możliwe, że świat, który znamy, w jakiejś części przestanie istnieć. Do tego, by przetrwały jego najbardziej wartościowe elementy, niezbędni jesteśmy my i nasze decyzje. Wybierajmy mądrze, od tego dużo zależy.

W jakim świecie obudzimy się za miesiąc? Jak będzie wyglądać on za pół roku? W jakim stopniu będzie przypominał ten, który dobrze znamy i w którym nauczyliśmy się poruszać? Te pytania zadają sobie wszyscy, którzy siedzą w domach i pracują na „home office”.

W Europie ostatnio świetnie sprzedaje się powieść „Dżuma” Alberta Camusa. Nie sięgamy jednak po nią, by jeszcze mocniej obciążyć nasze znerwicowane głowy, ale by spróbować zerknąć w przyszłość. Z nadzieją czekamy na zakończenie i marzymy o powrocie do życia, którego pandemia pozbawiła nas tak gwałtownie.

Pozostało 92% artykułu
Świat po pandemii
Raport: 4. falę pandemii najlepiej spędzić w Europie – ale nie w Polsce
Świat po pandemii
Tak zmienią się hotelowe śniadania po pandemii
Świat po pandemii
Po pandemii dresy szyją nawet słynni londyńscy krawcy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat po pandemii
Znika biurowy dress code: odtąd ma być wygodnie