Z Siergijem łączę się online, na Zoomie. Jest w Rotterdamie, tam od kilku miesięcy studiuje. Myślami jest jednak daleko od Holandii. „Moi rodzice mieli dwa mieszkania w Mariupolu, w jednym z nich wciąż ukrywa się moja mama. Nie mam z nią kontaktu, bo w mieście nie ma prądu ani internetu. Staramy się prosić krewnych i znajomych, żeby próbowali do niej dotrzeć. Prosiłem też osoby, które znam w Rosji, między innymi dziennikarzy, by spróbowali ją odnaleźć” – mówi mi.
Siergij pochodzi z Mariupola, w tym mieście się urodził i tam się wychował. Mieszkał zaledwie kilkadziesiąt metrów od budynku teatru zbombardowanego przez Rosjan kilka tygodni temu. Z Mariupola wyjechał kilkanaście lat temu, ale regularnie wracał do tego miasta, bo do wybuchu wojny mieszkała tam jego rodzina.
Siergij jest grafikiem i projektantem. Kilka lat temu odpowiadał za kompleksowy projekt zmiany wizerunku miasta Mariupol. Właśnie o tym chciałem z nim porozmawiać – jaki był Mariupol przed wojną i jak się zmieniał od 2014 roku, gdy wojskom ukraińskim udało się go odbić z rąk separatystów.
Urodziłeś się w Mariupolu?
Siergij Rodionow: Tak, w 1989 roku, jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. Wtedy Mariupol nazywał się Żdanow, ale wkrótce po moim urodzeniu zmieniono nazwę na historyczną czyli Mariupol, pochodzącą jeszcze z czasów greckich.