„Ukraiński cud”. Siergij opowiedział mi, jakim miastem był Mariupol przed wojną

„Władzom w Kijowie zależało na tym, by pokazać, że Mariupol jako część Ukrainy ma się lepiej niż tereny pod kontrolą Rosji, a ludzie są tu szczęśliwi” – mówi Siergij Rodionow, ukraiński designer, który współtworzył projekt zmiany wizerunku miasta.

Publikacja: 08.04.2022 16:25

Festiwal uliczny w Mariupolu. W tle widoczne logo miasta opracowane przez Siergija – kotwica. To naw

Festiwal uliczny w Mariupolu. W tle widoczne logo miasta opracowane przez Siergija – kotwica. To nawiązanie do symboliki herbu Mariupola.

Foto: Siergij Rodionow/Miasto Mariupol

Z Siergijem łączę się online, na Zoomie. Jest w Rotterdamie, tam od kilku miesięcy studiuje. Myślami jest jednak daleko od Holandii. „Moi rodzice mieli dwa mieszkania w Mariupolu, w jednym z nich wciąż ukrywa się moja mama. Nie mam z nią kontaktu, bo w mieście nie ma prądu ani internetu. Staramy się prosić krewnych i znajomych, żeby próbowali do niej dotrzeć. Prosiłem też osoby, które znam w Rosji, między innymi dziennikarzy, by spróbowali ją odnaleźć” – mówi mi.

Siergij pochodzi z Mariupola, w tym mieście się urodził i tam się wychował. Mieszkał zaledwie kilkadziesiąt metrów od budynku teatru zbombardowanego przez Rosjan kilka tygodni temu. Z Mariupola wyjechał kilkanaście lat temu, ale regularnie wracał do tego miasta, bo do wybuchu wojny mieszkała tam jego rodzina. 

Siergij jest grafikiem i projektantem. Kilka lat temu odpowiadał za kompleksowy projekt zmiany wizerunku miasta Mariupol. Właśnie o tym chciałem z nim porozmawiać – jaki był Mariupol przed wojną i jak się zmieniał od 2014 roku, gdy wojskom ukraińskim udało się go odbić z rąk separatystów.

Urodziłeś się w Mariupolu? 

Siergij Rodionow: Tak, w 1989 roku, jeszcze w czasach Związku Radzieckiego. Wtedy Mariupol nazywał się Żdanow, ale wkrótce po moim urodzeniu zmieniono nazwę na historyczną czyli Mariupol, pochodzącą jeszcze z czasów greckich.

Jak długo tam mieszkałeś? 

SR: 20 lat. Potem pojechałem na studia do Doniecka. Później na kilka lat przeprowadziłem się do Moskwy, a potem zacząłem pracę w USA jako dyrektor artystyczny w mediach. Zajmowałem się projektowaniem magazynów. 

W której części miasta dorastałeś? 

SR: Urodziłem się i wychowałem w centrum Mariupola. Mój dom rodzinny stoi dosłownie obok teatru zbombardowanego przez Rosjan.

Opowiedz o Mariupolu. W Polsce właściwie nic o nim nie wiemy. Oglądamy tylko straszne ujęcia miasta niszczonego przez Rosjan.

SR: Przed wojną w Mariupolu funkcjonowały dwa wielkie zakłady stalowe. Pierwszy został założony przez Belgów jeszcze w czasach carskich. Te zakłady leżą na północy miasta i są naprawdę ogromne. To jeden z największych tego typu obiektów na terenie dawnego Związku Radzieckiego. Jest też drugi zakład produkcji stali. Znajduje się blisko wybrzeża i jest jeszcze większy. To Azovstal. Jeśli śledzisz informacje o sytuacji w Mariupolu to pewnie słyszałeś, że właśnie Azovstal stał się twierdzą armii ukraińskiej. Tam bronią się nasi żołnierze.

Siergij Rodionow

Siergij Rodionow

Foto: Siergij Rodionow

Te zakłady zostały założone w 1932 roku. Fabrykę zbudowano nie oglądając się na jakiekolwiek względy ekologiczne. Nikt nie brał wówczas pod uwagę, że wielka stalownia powstaje w centrum miasta, a wiatr będzie niósł zanieczyszczenia prosto na Mariupol. Dlatego później centrum miasta przeniesiono nieco na zachód, zaczęto też budować osiedla na wschód od zakładów Azovstal. Przed wojną mieliśmy więc w mieście te dwa wielkie zakłady, które łącznie wytwarzały 5 procent ukraińskiego PKB. To ogromna wartość. Mieliśmy też port, jeden z najważniejszych w Ukrainie, po Odessie i Czernomorsku. Jeśli spojrzeć na liczby to widać, że gospodarka Mariupola oparta jest na produkcji stali i na porcie.

Mariupol leży nad Morzem Azowskim, ale podejrzewam, że ze względu na obecność przemysłu ciężkiego nie był typowym kurortem? 

SR: Wcale nie. Mariupol był miastem turystycznym, także dla Rosjan. Pamiętam z dzieciństwa, że latem na urlop przyjeżdżali do nas turyści z Briańska, Kurska, a nawet z Moskwy. W Związku Radzieckim linie kolejowe prowadzące z ośrodków przemysłowych na Ukrainie budowano tak, by wiodły w stronę Moskwy, nie w stronę Kijowa. Dlatego dla Rosjan przyjazd na wakacje do Mariupola nie stanowił dużego problemu. To ułatwiało też wizyty rodzinne. W latach 90. mój wujek i dziadek spod Moskwy często nas odwiedzali. Moja rodzina ma domek letniskowy na wschodzie Mariupola. Tam zawsze spędzałem wakacje. Trzy miesiące nad morzem – wspominam to wspaniale. To był bardzo szczęśliwy okres.

Teatr w Mariupolu, na kolumnach widoczne elementy opracowanej przez Siergija nowej identyfikacji wiz

Teatr w Mariupolu, na kolumnach widoczne elementy opracowanej przez Siergija nowej identyfikacji wizualnej dla miasta.

Foto: Siergij Rodionow/Miasto Mariupol

Jak Mariupol postrzegali Ukraińcy? 

SR: Po tym, jak w 2014 roku wybuchła wojna, władze miasta chciały zmienić wizerunek miasta. Zależało im, żeby akcentować turystykę oraz historię Mariupola. Zaczęto organizować rozmaite festiwale kulturalne, w 2021 roku Mariupol nosił nawet tytuł ukraińskiego miasta kultury. Przyjechało wtedy mnóstwo turystów z całej Ukrainy. Spędziłem dość dużo czasu za granicą, przez parę lat nie odwiedzałem Mariupola. Wróciłem w 2016 roku na Wielkanoc i pamiętam, że byłem zaskoczony, bo zobaczyłem, że moje miasto bardzo dobrze sobie radzi – powstawały nowe projekty infrastrukturalne, a ludzie mieli energię i chętnie angażowali się w różne projekty. Mariupol wydał mi się jeszcze fajniejszy niż ten, który zapamiętałem z dzieciństwa. 

Skąd pomysł zmiany wizerunku miasta? 

SR: Głównym problemem miasta zawsze była ekologia, mieszkańcy skarżyli się na zanieczyszczenie powietrza z uwagi na obecność przemysłu ciężkiego. Władze miasta nie miały pojęcia, co zrobić z takim, a nie innym postrzeganiem ani jak promować Mariupol. 

W 2014 roku, po aneksji Krymu, Mariupol na kilka miesięcy został przejęty przez separatystów wspieranych przez Rosję. Potem znowu stał się miastem ukraińskim. Wówczas powołano nowego mera i nową radę miasta. W Kijowie narodził się wtedy pomysł, by opracować nowy wizerunek Mariupola i zrobić z tego miasta przykład dla Rosji i dla Doniecka. Chodziło o pokazanie, że Mariupol jako część Ukrainy ma się lepiej niż regiony kontrolowane przez Rosję, a ludzie są szczęśliwi. Najważniejszą wizją dla Mariupola było pokazanie „ukraińskiego cudu” – nie tylko gospodarczego, ale i społecznego. Kiedy wróciłem do Mariupola po pobycie w Moskwie i Nowym Jorku, poczułem, że chcę pomóc mojemu miastu.

Park w Mariupolu. W tle widoczna zaprojektowana przez Siergija kotwica, symbol miasta.

Park w Mariupolu. W tle widoczna zaprojektowana przez Siergija kotwica, symbol miasta.

Foto: Siergij Rodionow/Miasto Mariupol

Jesteś współautorem koncepcji radykalnej zmiany wizerunku miasta, stworzyłeś całkowicie nową identyfikację wizualną Mariupola. Jak zaczął się ten projekt?  

SR: W 2016 roku władze miasta ogłosiły konkurs na nowy logotyp miasta, więc zgłosiłem się z moim projektem. Zorganizowano sondę na Facebooku, żeby wybrać najlepszą propozycję i okazało się, że ludzie wskazali logotyp zaprojektowany przeze mnie. Spotkałem się z merem Mariupola, stwierdził, że chcieliby mieć coś więcej niż jedynie logo. Przekonywałem ich, że Mariupol potrzebuje całościowej propozycji dotyczącej komunikacja wizualna w Mariupolu – od symboliki po znaki drogowe i transport publiczny. Od architektury po pamiątki turystyczne. Chcieliśmy stworzyć proste i zrozumiałe symbole. Władze miasta przystały na ten pomysł. Tak to się zaczęło.

Na czym oparłeś swoją koncepcję? 

SR: Punktem wyjścia była kotwica. Jeśli przyjrzysz się herbowi Mariupola, zobaczysz, że to jego najważniejszy element. Od tego zaczęliśmy.

Wasz projekt został wprowadzony w życie? 

SR: Tak. Opracowane przez nas grafiki były widoczne w całym mieście. Z czasem zaczęło mi się wydawać, że władze Mariupola nawet trochę przesadzają – używali opracowanych przez nas logotypów niemal wszędzie i w każdej sytuacji. „Moja” kotwica była widoczna na pojazdach komunikacji miejskiej, na koszulkach miejscowej drużyny piłkarskiej, na gadżetach, na urzędach, ulicach… 

Jaki będzie Mariupol po wojnie? 

SR: Teraz powinniśmy myśleć przede wszystkim o tym, jak ocalić mieszkańców miasta. Trudno jest w tej chwili rozmawiać o tym, jaka ma wyglądać przyszłość Mariupola. Miejmy nadzieję, że Ukraina obroni miasto i Mariupol pozostanie ukraiński. Wtedy będzie można zająć się odbudową. Pracuję teraz nad tym w ramach moich studiów w Rotterdamie. Razem z przyjaciółmi prowadzimy wspólny projekt. Analizujemy i dokumentujemy zniszczenia w Mariupolu, a także badamy to, w jaki sposób inne miasta, choćby Drezno, Gdańsk czy Warszawa, poradziły sobie ze zniszczeniami i odbudową. Wojna może być początkiem zmian, dać nowe możliwości rozwoju. Nie czuję się jednak na siłach, by o tym teraz dyskutować w sytuacji, kiedy Mariupol jest atakowany, a jego mieszkańcy giną.

Z Siergijem łączę się online, na Zoomie. Jest w Rotterdamie, tam od kilku miesięcy studiuje. Myślami jest jednak daleko od Holandii. „Moi rodzice mieli dwa mieszkania w Mariupolu, w jednym z nich wciąż ukrywa się moja mama. Nie mam z nią kontaktu, bo w mieście nie ma prądu ani internetu. Staramy się prosić krewnych i znajomych, żeby próbowali do niej dotrzeć. Prosiłem też osoby, które znam w Rosji, między innymi dziennikarzy, by spróbowali ją odnaleźć” – mówi mi.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Społeczeństwo
Pokolenie Z mści się na pracodawcach. Ten trend zmieni rynek pracy w 2025 roku
Społeczeństwo
Pokolenie Z narzuca swoje zasady w pracy. „Office ghosting” zmorą pracodawców
Społeczeństwo
Firmy znalazły sposób, jak zarabiać na naszym niewyspaniu. Rośnie nowa branża
Społeczeństwo
Kolejna branża zagrożona przez „Efekt Ozempiku”. Potentaci boleśnie to odczują
Społeczeństwo
Czy uroda pomaga w karierze? Raport z badania wśród 43 tysięcy osób z MBA