Instagram i Twitch to sale koncertowe ery pandemii

Artyści mainstreamowi i niezależni szukają nowych źródeł dochodów dlatego organizują mini-koncerty w sieciach społecznościowych.

Publikacja: 20.03.2020 08:25

Chris Martin/Common/John Legend (Instagram)

Chris Martin/Common/John Legend (Instagram)

Foto: Chris Martin/Common/John Legend (Instagram)

Odwołanie zaplanowanego na koniec czerwca  słynnego brytyjskiego festiwalu Glastonbury to swego rodzaju kropka nad i, jeśli chodzi o tegoroczne festiwalowe lato. Dodajmy do tego m.in odwołane mistrzostwa Europy w piłce nożnej, a także stojące pod dużym znakiem zapytania igrzyska olimpijskie w Tokio, a trudno będzie oczekiwać, że jakiekolwiek muzyczne festiwale w tym roku przyciągną tysiące uczestników.

Tracą nie tylko organizatorzy festiwali, ale też muzyczne serwisy streamingowe. Wbrew przypuszczeniom, ich użytkownicy w czasie pandemii, słuchają mniej muzyki.

Najwięcej tracą muzycy, dla nich honoraria z koncertów stanowiły jedno z kluczowych źródeł dochodu. W internecie pojawiła się petycja, wzywająca Spotify do trzykrotnej podwyżki stawki za odsłuch jednego utworu w obliczu koncertowych strat artystów.

Nawet jeśli platforma przystałaby na taką propozycję (wątpliwe), to i tak w obecnej sytuacji dla muzyków byłby to gest raczej symboliczny.

Koncerty czasów kwarantanny

Dlatego kilka ostatnich dni przyniosło prawdziwy wysyp transmisji koncertów na żywo. Wszystkie odbywały się w małych salkach, pokojach czy salonach, choć artyści, którzy zaprezentowali się w tej formie na YouTube czy Instagramie mogliby zapełnić kilka stadionów.

Wśród występujących na socialmediowych koncertach znaleźli się m.in. Neil Young, Chris Martin, Pink czy John Legend. Część artystów publikuje swoje filmy z hasztagiem #TogetherAtHome, inni, jak założona przez Jacka White’a wytwórnia Third Man Records, oferują transmisje z występów, w czasie których artyści dzielą się „wszystkim co ich inspiruje w tym niewiarygodnie dystopijnym czasie”.

Alternatywa ucieka na Twitcha

Kryzys uderzy przede wszystkim w artystów niezależnych – lub tych, którzy nie zdążyli rozszerzyć swoją oferty o inne „usługi” poza wydawaniem płyt. Rozwiązaniem, które może im pomóc w najbliższym czasie, jest rosnąca popularność platform takich jak Twitch.

Dzięki mikropłatnościom oraz systemowi odznaczeń i subskrypcji to narzędzie, dotąd popularne wyłącznie wśród graczy, pozwala na większe wsparcie cenionych użytkowników niż ma to miejsce choćby w przypadku YouTube’a.

W czasie koronawirusa popularność zyskuje też funkcja „Raids”, pozwalająca na polecanie innych kanałów po zakończeniu własnej transmisji, czy „Host Mode”, pozwalające na publikowanie transmisji z wybranych kanałów.

Twitch początkowo rozwijał się jako platforma gamingowa, pozwalająca m.in. na udostępnianie na żywo rozgrywek e-sportowych. Dziś znani amerykańscy dziennikarze prowadzą tam lekcje jogi, gotowania oraz naprawiają samochody. Serwis codziennie odwiedza ponad 15 milionów użytkowników, którzy spędzają tam średnio 95 minut. Tylko w ciągu ubiegłego tygodnia Twitch osiągnął aż dziesięcioprocentowy wzrost oglądalności.

Odwołanie zaplanowanego na koniec czerwca  słynnego brytyjskiego festiwalu Glastonbury to swego rodzaju kropka nad i, jeśli chodzi o tegoroczne festiwalowe lato. Dodajmy do tego m.in odwołane mistrzostwa Europy w piłce nożnej, a także stojące pod dużym znakiem zapytania igrzyska olimpijskie w Tokio, a trudno będzie oczekiwać, że jakiekolwiek muzyczne festiwale w tym roku przyciągną tysiące uczestników.

Najwięcej tracą muzycy, dla nich honoraria z koncertów stanowiły jedno z kluczowych źródeł dochodu. W internecie pojawiła się petycja, wzywająca Spotify do trzykrotnej podwyżki stawki za odsłuch jednego utworu w obliczu koncertowych strat artystów.

Świat po pandemii
Raport: 4. falę pandemii najlepiej spędzić w Europie – ale nie w Polsce
Świat po pandemii
Tak zmienią się hotelowe śniadania po pandemii
Świat po pandemii
Po pandemii dresy szyją nawet słynni londyńscy krawcy
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Świat po pandemii
Znika biurowy dress code: odtąd ma być wygodnie