Paulina Kołodziejczyk zrobiła karierę w hotelarstwie, branży, w której kobiety zawsze musiały walczyć o swoją pozycję. Jej się udało – zarządza najnowszym warszawskim hotelem, NYX Hotel Warsaw. To nowość w Polsce – lifestyle’owa marka, która zmienia myślenie o tym, czym może być hotel w nowoczesnej, tętniącej życiem metropolii. Paulina Kołodziejczyk chce, by prowadzony przez nią hotel stał się miejscem, do którego przyjeżdżają nie tylko turyści, ale i warszawiacy. „Chcemy, by nasi goście mogli przeżyć coś unikatowego – poznać innych ludzi, lokalną kulturę, sztukę, wziąć udział w ciekawym wydarzeniu takim jak koncert czy pokaz mody” – mówi w wywiadzie. 

Na co zwraca pani uwagę, wchodząc po raz pierwszy do jakiegoś hotelu?

Paulina Kołodziejczyk: Na ludzi, którzy tam pracują. Istotny jest dla mnie kompetentny, pomocny i miło nastawiony personel, będący wizytówką obiektu i swego rodzaju zaproszeniem do bliższego poznania danego miejsca. W drugiej kolejności zwracam szczególną uwagę na hotel, pod kątem komfortu, estetyki i zagospodarowania przestrzeni.

Zaczęła pani wypowiedź od roli personelu, dlaczego?

PK: Miejsce tworzą ludzie. Wielu gości wraca do naszego obiektu właśnie dla nich. Niezależnie od profilu gościa, każdy odwiedzający docenia naszą jakość obsługi. Klienci mają coraz mniej czasu w ciągu dnia, więc przyjeżdżając do hotelu chcą mieć pewność, że ktoś o nich zadba. Zawsze odpowiadałam za pierwszą linię frontu obsługi gościa, więc ten obszar funkcjonowania hotelu zwraca moją szczególną uwagę. Przeszłam przez hotelarstwo w różnych obiektach, zdarzało się, że niektóre z nich nie zachwycały estetyką wnętrza, a mimo to goście do nas wracali właśnie ze względu na serwis.

"Paulina Kołodziejczyk"

Paulina Kołodziejczyk, dyrektor NYX Hotel Warsaw. Fot: materiały prasowe

sukces.rp.pl

Dzisiaj jest pani szefową jednego z najnowszych warszawskich hoteli – NYX Hotel Warsaw. Tutaj miała pani okazję zbudować zespół od zera?

PK: To była wielka przyjemność, ale i duże wyzwanie. Zawsze dobieram ludzi z podobną energią i podejściem do pracy. Musimy być zgranym teamem, mówić tym samym językiem, a najlepiej – rozumieć się bez słów. Najważniejsze jest to, żebyśmy tworzyli zespół. Życie nauczyło mnie, że każdemu pracownikowi zależy na odpowiedzialnym partnerze w biznesie takiemu, któremu będą mogli zaufać, a nie tylko wykonywać zleconą pracę. Nasze wsparcie motywuje oraz buduje relację i team na lata. Taką zasadą kieruję się, dobierając swój personel. Zawsze jestem dla nich dostępna. Mamy do siebie duży szacunek i poczucie, że wiemy o sobie wiele. Jestem przede wszystkim człowiekiem, a nie dyrektorem.

W pani biogramie znalazłem informację, że pani pasją jest hotelarstwo. Skąd to zamiłowanie?

PK: Moja przygoda z branżą zaczęła się jeszcze w technikum gdzie miałam okazje pracować w pensjonacie. Już po pierwszych dniach przekonałam się, że jest to zajęcie dla mnie. Mogę sama organizować sobie dzień, mam wpływ na to, jak odbierają mnie goście. Na kolejne praktyki trafiłam już do jednego z krakowskich hoteli. Pracowałam tam z ludźmi, którzy odradzili mi studia hotelarskie i między innymi dzięki nim wybrałam ekonomię. Mimo innego kierunku studiów, zostałam w branży, którą pokochałam od najmłodszych lat, a wiedza finansowa okazała się niezwykle przydatna. Zdarzało się nieraz, że kuszona byłam ofertami pracy w branży finansowej, jednakże praca za biurkiem to nie moja „bajka”.

Pokonywała pani kolejne szczeble kariery w korporacjach, które jeszcze do niedawna stanowiły męski bastion. W którym momencie zderzyła się pani ze „szklanym sufitem” i jak udało się go przebić?

PK: Jeszcze kilka lat temu nie dostrzegałam tego męskiego świata. Wydawało mi się, że wszyscy doceniają moją pracę, widzą, jakie mam wyniki i ile wkładam w to serca. Wówczas przyszedł moment kiedy poczułam, że jestem gotowa na kolejny stopień w mojej karierze, ale korporacja mówiła: „jeszcze nie teraz, wciąż jesteś za młoda”. Kolejne szanse na awans przechodziły obok mnie i zrozumiałam wówczas, że czas na zmianę. Podczas kolejnych rekrutacji, już jako dojrzała kobieta, czułam się niekomfortowo. Osoby po drugiej stronie, często też kobiety, patrzyły najpierw na moją obrączkę, potem padały pytania, jak wyobrażam sobie pogodzenie pracy z rodziną. Finał był taki, że na ostatnim etapie zawsze przegrywałam z mężczyzną.

Podczas rekrutacji do sieci Leonardo, zadałam pytanie wprost: dlaczego mnie rekrutujecie? Mam 30 lat, jestem kobietą, mężatką, choć jeszcze bez dzieci. Dlaczego ja? Moja obecna przełożona, odpowiedziała: w naszej firmie mamy większość kobiet, rozumiemy ich potrzeby, więc to żaden problem. Zrozumiałam, że mam do czynienia z zupełnie innym modelem zarządzania. Teraz to ja stwarzam warunki, dzięki którym kobietom dobrze się u nas pracuje.

""

Materiały prasowe

sukces.rp.pl

Przeszła pani niemal wszystkie szczeble hotelowej struktury. Czy wspomina Pani czasem jak to było na początku kariery?

PK: Bardzo ważne dla mnie jest to, żeby pamiętać każdy etap tej drogi. Nieustannie wyciągam z niej lekcje.

Dlaczego jest to dla pani takie istotne?

PK: Wiem, jak wygląda praca na recepcji, służbie pięter, w gastronomii. Dzięki temu rozumiem codzienny trud i problemy, z którymi borykają się pracownicy. To samo dotyczy obsługi na innych szczeblach – dzięki temu, że sama pracowałam kiedyś na ich stanowiskach, potrafię lepiej się odnieść do rozwiązania problemu. Z poziomu własnego doświadczenia.

Ma pani w biurze białą rękawiczkę, którą przejeżdża pani powierzchnie w hotelu, sprawdzając, czy jest czysto?

PK: Jednym z obowiązków bycia na stanowisku Dyrektora Hotelu jest wiedzieć co się w nim dzieje i czy wszystko działa bez zarzutu. Jestem w ciągłym kontakcie z kierownikami wszystkich działów – w tym bardzo dla mnie ważnych – technicznego i housekeepingu. Lubię sprawdzać różne przestrzenie w hotelu. Staram się robić to kilka razy w tygodniu. Jeśli zauważam jakiś problem, zastanawiamy się wspólnie z moimi pracownikami, co mogło się stać i jak to rozwiązać.

Mam w zwyczaju jadać lunch w hotelowej restauracji (chociaż bardzo rzadko 🙂 ) i sprawdzić, czy danie, które zamawiam, podane jest tak samo, jak poprzednio. To lepsze niż wchodzenie do kuchni i patrzenie ludziom na ręce. Kiedyś próbowano powierzyć mi funkcję „białej rękawiczki”, ale to generuje ogromne napięcie między pracownikami. Potem latami trzeba odbudowywać zaufanie między działami w firmie – a takie wartości jak szacunek i zaufanie, są dla mnie najważniejsze.

""

Materiały prasowe

sukces.rp.pl

Co oznacza słowo NYX w nazwie hotelu?

PK: NYX to grecka bogini nocy. Pierwszy hotel spod tego szyldu pojawił się w Izraelu. Obecnie mamy osiem obiektów, ale kolejne inwestycje są już w trakcie realizacji. NYX Hotel Warsaw to propozycja marki lifestylowej należącej do sieci Leonardo Hotels.

Co znaczy, że marka jest lifestyle’em?

PK: Sedno różnicy pomiędzy tradycyjnymi i lifestylowymi markami hotelowymi leży w doświadczeniu, jakie oferują gościom. Tradycyjne hotele skupiają się na zapewnieniu warunków do wygodnego wypoczynku w pokojach i apartamentach pokojowych. Hotele lifestylowe, takie jak NYX Hotel Warsaw, pozwalają gościom przeżyć coś unikalnego – poznać innych ludzi, lokalną kulturę, sztukę, wziąć udział w ciekawym wydarzeniu typu koncert czy pokaz mody. Marka lifestylowa odpowiada na szereg potrzeb gości, nie tylko noclegowych i gastronomicznych. W NYX Hotel Warsaw – przestrzenie wspólne zaaranżowano tak, by goście nie zamykali się w swoich pokojach i apartamentach, ale mogli i chcieli spędzać czas poza nimi: w obszernym lobby łączącym przestrzeń restauracyjną i barową, w strefie gier, przy wydzielonych w różnych miejscach hotelu stanowiskach do pracy. Goście hotelu mają okazję do interakcji z innymi ludźmi obecnymi w obiekcie, ale też z mieszkańcami Warszawy, biorącymi udział w organizowanych przez zespół eventach.

Wchodząc do NYX Hotel Warsaw widać, że wnętrze ma tu wielkie znaczenie. Czym kierowaliście się państwo tworząc aranżacje?

PK: Koncepcja leżąca u podstaw wystroju wnętrz NYX Hotel Warsaw jest dialogiem nowoczesności i kultury lokalnej. Hotel wyposażono w starannie dobrane meble i akcesoria dekoracyjne, zgrane w taki sposób, by dostarczyć przyjemnych wrażeń estetycznych nawet najbardziej wymagającym gościom. Lokalna kultura obecna jest pod postacią sztuki warszawskich artystów z obszaru street i urban art, znajdującej się w częściach wspólnych hotelu. Poza tym, kolorystyka mebli nawiązuje do znanych z okresu PRL meblościanek, a na ścianach znajdziemy grafiki odsyłające do Warszawy i polskiej popkultury. W sąsiedztwie złotych, aksamitnych foteli, znajdziemy imponującą instalację artystyczną wykonaną przy użyciu styropianu i tzw. trytytek. W przestrzeni rozrywkowej, automatom do gry w stylu retro, towarzyszy różowy stół bilardowy. Nic tu nie jest przypadkowe.

""

Materiały prasowe

sukces.rp.pl

Jak wyglądał dobór prac, które znalazły się we wnętrzach warszawskiego Nyxa?

PK: Za koncept artystyczny w NYX Hotel Warsaw odpowiada Fundacja Propaganda, gdzie kuratorem jest Jacek Sosnowski. Do artystów zaangażowanych w stworzenie naszej unikalnej kolekcji należy Mariusz Tarkawian, Norbert Delman, Mariusz Waras czy Nespoon.

Podobno każdy rodzic ma swoje ulubione dziecko. Ma pani ulubiony pokój w hotelu?

PK: Polecam nasze pokoje z końcówką 6 – mają dwie ściany szklane, więc najlepiej widać z nich Warszawę – i tę nową, i tę starszą, z Pałacem Kultury i Nauki na czele. Nie jest łatwo je zarezerwować, bo cieszą się wielką popularnością, ale warto próbować.

""

Materiały prasowe

sukces.rp.pl

Co dla pani oznacza słowo „sukces”?

PK: Dla mnie sukces to osiągnięcia. Osiągam sukces każdego dnia, bo jestem sobą i robię rzeczy, które mnie pasjonują. Jestem szczęśliwa i kocham to, co robię. Dążę do realizacji swoich celów dzięki ciężkiej pracy i nigdy się nie poddaję mimo przeszkód. Mam marzenia, które staram się spełniać.

Materiał powstał we współpracy z NYX Hotel Warsaw.