„Od czasów Jana III oto jest pierwsza wstępna bitwa, którą wygrali Polacy bez niczyjej pomocy" – pisał król Stanisław August Poniatowski w liście do swojego bratanka. Miał rację. Maleńkie zwycięstwo, które 18 czerwca 1792 roku książę Józef Poniatowski odniósł nad wojskami rosyjskimi, było pierwszą od prawie 100 lat wiktorią polskiego wojska odniesioną na polu walki, w bitwie. Poniatowski stracił tysiąc ludzi i trzy działa, zadając wrogom dwukrotnie większe straty. Pod względem militarnym potyczka nie przyniosła żadnych skutków: nie zahamowała rosyjskiej ekspansji ani nie odwróciła losów wojny i w końcu też nie zapobiegła drugiemu rozbiorowi. Miała jednak wartość moralną: pokazała, że można zwyciężać w starciu z armią Imperium Rosyjskiego. Skłoniła również króla, aby ustanowić Order Virtuti Militari, który funkcjonuje do dziś i jest jednym z najwyższych i najbardziej prestiżowych odznaczeń przyznawanych żołnierzom. Niestety, nie poszła za nim odbudowa polskiego wojska, co wkrótce doprowadziło do upadku państwa.
Wiek chaosu
Stanisław August Poniatowski, podkreślając wagę zwycięstwa pod Zieleńcami, niewiele przesadził. Wyjąwszy drobne i nieznaczne potyczki w czasie konfederacji barskiej, zieleniecka wiktoria faktycznie była pierwszym tryumfem od czasów Jana Sobieskiego. Gdy w 1683 roku polski monarcha rozbił armię Kara Mustafy pod Wiedniem, turecka ekspansja się załamała i widmo islamu przestało krążyć nad Europą, w wielu miasteczkach pozostały tureckie garnizony, które trzeba było wypędzić, aby potęga sułtana nie mogła się szybko odrodzić. Sobieski – w ostatnim okresie swojego panowania – rozpoczął więc wyprawy do Wołoszczyzny i Besarabii. Liczył, że wygna tureckie wojska, a na mołdawskim tronie osadzi swojego syna. W ten sposób z jednej strony zapewni potężnej Rzeczypospolitej lennika, a z drugiej ciągłość dynastii. Plany spaliły na panewce. Szlachta nie garnęła się do „awantur mołdawskich", a hospodarowie oglądali się też na innych sojuszników. 13 września 1691 roku pod Pererytą Jan III Sobieski odniósł ostatnie w swoim życiu zwycięstwo nad oddziałami turecko-tatarskimi, które jednak nie zapewniło mu tronu dla ukochanego syna.
W lipcu 1709 r. Karol XII poniósł druzgocącą klęskę w bitwie pod Połtawą
Czy było to ostatnie zwycięstwo wojsk upadającej Rzeczypospolitej? Siedem lat później hetman Feliks Potocki pod Podhajcami (terytorium dzisiejszej Ukrainy) zmusił do odwrotu wojska tatarskie, jednak trudno to uznać za zwycięstwo, gdyż zdemoralizowana polska armia nie ruszyła w pogoń za czambułami, aby odbić jasyr. Trzy i pół miesiąca później w Karłowicach na Bałkanach podpisano pokój, który zakończył turecką ekspansję w Europie oraz zobowiązywał Turcję do oddania Węgier i Podola. W ten sposób zniknęło niebezpieczeństwo ze strony południowego sąsiada – wówczas najbardziej groźnego. Szwecja, Rosja i księstwa niemieckie w tamtym czasie chwilowo Polsce nie zagrażały, a habsburska Austria i burbońska Francja były raczej sojusznikami niż przeciwnikami. Wydawało się więc, że w tej sytuacji geopolitycznej polska armia – wciąż jeszcze uznawana za najlepszą w Europie – nie będzie miała zajęcia. Rzeczywistość okazała się bardziej zaskakująca.
Sas na tronie
Jan III Sobieski zmarł w Wilanowie 17 czerwca 1696 roku. Jego marzeniem było, aby koronę przejął po nim syn Jakub – niedoszły władca Mołdawii. Jednak królewicz w niczym nie przypominał ojca; pozbawiony energii i talentów dowódczych nie podjął skutecznej walki o elekcję. Wystawił wprawdzie swoją kandydaturę, którą najpierw wsparli Szwedzi i dwór wiedeński, ale nie uzyskał wystarczającej liczby głosów. Opowiedział się po stronie francuskiego kandydata – Franciszka Ludwika Burbona, jednak znowu postawił na złego konia. Jego główny rywal – saski książę August z dynastii Wettynów – zjednał sobie cara Piotra Wielkiego i zdobył pożyczki z dwóch najbardziej wpływowych wówczas domów bankowych, aby kupować za nie głosy elektorów. Uzyskał mniej głosów niż Francuz, ruszył więc zbrojnie ze swoimi ludźmi na Kraków, zjednując sobie po drodze (często za pieniądze) rzesze szlachty. Sasa na króla Polski koronował biskup kujawski Stanisław Dąmbski (prymas Augustyn Radziejowski był stronnikiem Burbona). Aby mogło się to dokonać, stronnicy Sasa musieli się włamać do skarbca wawelskiego i ukraść insygnia koronacyjne. W dodatku rosyjski car wysłał na granicę Rzeczypospolitej korpus wojskowy, zobowiązując go, aby siłą zapobiegł wstąpieniu na tron Burbona. Francuski książę – niemający sił, aby zbrojnie zająć Kraków – wycofał się z wyścigu o polską koronę. W takich okolicznościach August został królem Polski i Litwy.